15:50, na 24 h przed odlotem…

Home » 15:50, na 24 h przed odlotem…
fajrant

Oddaje Wam kolejny zapis mych myśli w drodze do Neaplu. Nieład. Brak składu. Mnóstwo napływających różnych myśli. Taki był zamysł i wiem że jest to pisane chaotycznie lecz taką przybrał ten dokument wizję. Efekt zamierzony. Celowy. Inny zdecydowanie niż uporządkowany tekst. Są tu emocje i moja wrażliwość. Tu jestem takim jakim jestem na codzień. No prawie. Czytać.

oni

15.50
Nieco ponad 24 h przed odlotem do Doha. Właśnie. Lecimy, jak lecimy? Do Doha, Katmandu, Lukla. Na miejscu w Lukli powinniśmy być niech no spojrzę na agendę, wychodzi na to że w sobotę powinniśmy być już w Lukli.
Ciemność widzę ciemność.
Zapomniałem też dodać że równie mocno co same góry ekscytuje mnie również podróż wielkim samolotem i możliwość sprawdzenia na własnej skórze jakimi liniami lotniczymi są Qatar Airways, podobno jest dobrze sprawdzimy, chyba niczego więcej się nie boję. Ja się boję? Raczej delikatny stres to jak przed ważnymi zawodami taki stres przedstartowy.
Italianieri, szkoda że bez Ninja. Gdyby od początku był brany pod uwagę to sądzę że skład z Großglockner byłby identyczny. Jutro wsiadał był na pokład samolotu razem z nami. A tak! Niemniej jest jeszcze wiele przygód przed nami moi panowie.
Led Zeppelin w  głośnikach. Słuchajcie idę się spakować a przynajmniej idę spróbować zapakować plecak albo cokolwiek jednak trochę mi się jeszcze nie chce odkładam to maksymalnie na później nie wiem czy dobrze lecz nauczony doświadczeniem tak chyba musi być.

mantra

Nie tak dawno żona zapytała mnie co wydarzyło się tak przełomowego że ty nagle do tych gór pałasz taką miłością. Otóż odpowiedź jest złożona. Góry to wolność i oderwanie od rzeczywistości tam możemy zapomnieć o otaczającym nas świecie oczywiście przed problemami nie uciekniemy nie bagatelizuję nigdy tego, lecz tam wysoko jest jakoś inaczej to inny wymiar. Tam ja jestem uduchowionym, spokojnym wyważonym facetem, przecież na co dzień też jestem. Dobra od początku. Skup się. Tam jest inaczej, inny wymiar potęga sposób myślenia, reakcj,e tam to wszystko dzieje się wolniej a poza tym trudno nie z wspomnieć o jednym jeszcze fakcie. Jako żem uzależniony od sportu, adrenaliny i wysiłku góry są dla mnie sposobem na testowanie własnych sił, potrzeb, możliwości, czasem niestety odbywa się to kosztem kolegów czy znajomych.
Dłuższa przerwa nastąpiła w której to między nimi okazało się że mój 58 litrowy plecak jest za mały ruszyłem zatem do kolegi Misia celem pożyczenia czegoś większego i jest, udało się jesteśmy w domu, hurra.

kolejna stupa

17:30. Siedzimy już w samolocie. Jaki on jest wielki, matko co to się wydarzy, to impossible, to niesamowita sytuacja. Wypiłem trzy piwa w oczekiwaniu na wejście do samolotu to chyba się właśnie dzieje jesteśmy chwilę od momentu kiedy wystartujemy i polecimy w nieznane, nie chyba w znane? Lecimy do Doha, pierwszy przystanek to właśnie lotnisku w Doha, Qatar, co to się wyprawia. Poduszka, koc a ja leciałem tylko Ryanair, Lotem i czymś tam jeszcze wynajętym. Jest podniecenie wyczuwalne, ekscytacja chyba za często używam tego stwierdzenia, samolot imponuje wielkością i tym że jest że są filmy można oglądać, muzyka też jest, słuchać, podłączyć telefon do ładowania, za 10 min lecimy.
Poniekąd 6 czy 7 h lotu przed nami chyba zwariuje ale są filmy, jest piwo jest jedzenie jest już cudownie oby ten nastrój utrzymał się do końca pobytu oby ten stan ducha nam się pogłębiał mam niczego nie oczekiwać, mam chłonąć chłonę jestem otwarty.

ręcznie malowane mandale

Spojrzałem przed siebie i uzmysłowiłem sobie że ten samolot jest naprawdę potężny a to nie jest największy samolot. Zaraz lecimy,  Hurra. Proszę was wszystkich abyście trzymali za nas kciuki mocno cokolwiek się wydarzy będzie niebiańsko miałem się nie nastawiać i wibracje, Uwielbiam to. Odprawa samolotowa. Ekran nie to co tam w tanich liniach zaraz startujemy podróż do Berlina minęła gładko jako że pracuję na codzień w korporacji próbowałem zamknąć październikowy budżet jeszcze na 10 min przed wyjazdem wysłałem zamówieniem poza tym jak to zwykle bywa w takich sytuacjach nagle kiedy gdzieś wyjeżdżam zaczęło się. Zaczęło kapać z filtra wody, uszczelka ponownie puściła ale hydraulik na jutro ma być. Filtr kupiony, no tak no to lecimy, „głód” potrzebuje coś zjeść na pokładzie tego olbrzyma. Poza tym miejsca tyle co trzeba. Siedzimy. Obok mnie Ręka przy oknie Kozioł. 3/4/3, tak wygląda układ siedzeń w samolocie, zgasili światło to chyba jakiś znak well come on board. Nasz Boening 777, to siedzimy. Się wznieśliśmy. Jesteśmy w chmurach, jupi chmury teraz przez następne kilkanaście dni będziemy w chmurach, ja z pewnością koledzy pewnie też to jest coś. Kocham swoją rodzinę, Julkę dojrzała już dziewczyna, świadoma. Szymon który jest urwisem ale jest kochany on czeka na ojca, ojciec na niego jest jego przekaźnikiem, żona – życzę  ci abyś szybko wyzdrowiała. „We have a dreams” Zdrowiej tam wysoko będę wspierał cię duchowo. Koleżanki i koledzy czekajcie na mnie, wrócę do was.

stupa

stupa

stupa

Okazuje się że za chwilę bedziemy lecieć nad Zielona Góra niezłe jaja, dostaliśmy menu, sałatka, do wyboru trzy drugie dania i alkohol. Jest tez menu w języku arabskim. Wybieram chicken masala, jest jeszcze cottage beef pie i mushroom risotto. 18:30 czy zbliżamy się do Zielonej góry I can believe. A na ekranie tv będzie Han Solo w wersji językowej angielski co prawda, lecz co tam. 18:59 jesteśmy nad Katowicami. Han Solo trwa. Kolacja na stole, wylądowała masala i whisky and now lecimy nad Morzem Czarnym jest wesoło, kombinujemy. Zjadłem bułkę. Can I panią poprosiłem o bułkę do masła obok siedzącą. Dureń. Ze szczęścia będę sikał po majtkach. Morze Kaspijskie. Stambuł, zbliżamy się. Taka fajna sytuacja a jakże inaczej. Drinks czy jakoś tak whiskey z colą coś byśmy jeszcze zjedli. Han solo. Fajny. Emily Clark. Ta sama matka smoków. Gra o tron. Poliren. Idioten Ręka chce pożyczyć poduszkę. 
Tammy – Johannesburg.

i tu też „fresh”

koloryt miasta

Czy mama kocha tatę? Pani Niemka ta od bułki śpi. Jakie nasze luźne rozmowy lecimy do świata dla mnie kompletnie nieznanego innego nie powiem ze dzikiego świata, oddalonego od nas bo przynajmniej o jedną dużą wodę, Morze Czarne, drugą wielką wodę, morze Kaspijskie i zastanawiam się czy nie trzecią wodę, morze Arabskie. Po kolacji wykwintnej, powtórzę masala teraz czas na drinka. 21:30 jeszcze 2,5 h lotu przed nami jeszcze trochę zostało. Breath. A Katmandu to będzie następny dzień. Dwudziesta trzecia – 0:46.

pięknie wplecione w zabudowę

Elderly woman – Pearl Jam. 
Landing. Jesteśmy w Doha. Po kilku drinkach w bardzo dobrych nastrojach jesteśmy w pierwszym miejscu przesiadkowym i jak to w samolocie bywa wszyscy już wstali a drzwi zamknięte, ale my mamy pamiątkowe zdjęcie w czapkach Qatar Airways, jesteśmy niemożliwi. 35 G lot do Katmandu i moje miejsce coś naknociłem. To w drodze powrotnej zwiedzamy Doha. Teraz lecimy bezpośrednio do Katmandu na lotnisku zjedliśmy ramen beef. 47 innych pieniędzy gorące, po trzech piwach Attachment.png
i czterech drinkach tak ciepły ramen smakował idealnie. W samolocie i przed samym boardingiem już było widać kto leci na trekking, plecak, buty, spodnie to widać na pierwszy rzut oka ten kto ma szczęście.

są wszędzie

element kultury

Ten samolot też jakiś duży, może nie tak imponujący  jak  777 ale robi wrażenie. No dobra, nocą kiedy na liczniku mam 02:05 trudno coś konstruktywnego wymyślać, co naprawdę rzuca się w oczy to delikatne zmęczenie. Delikatny kac taka sytuacja, „Go to fly” to Katmandu to Himalayan, do ziemi znanej tylko z opowieści, internetu, książek, jesteśmy coraz bliżej cudowna sytuacja Kath-ma-ndu poprawna wymowa tego miasta, zaraz lądujemy, według mojego zegarka jest 05:45 a z Berlina wylecieliśmy  o 17:55. W międzyczasie serwowano śniadanie. Była papka z jajko-podobnego czegoś lub sausage, jogurt, sok orange, bułka z dżemem, kawa. Chłopaki strzelili po piwie, próbowaliśmy się zdrzemnąć chyba coś się udało. Za oknami naszego samolotu a jakże chmury, nie ukazują się jeszcze szczyty. A jakże, widok to widok jak z obrazka, trzy pocztówki góry są to najwyższe nie ma wyższych niż Himalaje powoli się do nich zbliżamy radość nie do opisania. Koniec jednej historii, drogi jest początkiem kolejnej. Kogo to cytat? Pewnie jakiegoś starego chińczyka.

bujałam

kolejne „fresh” owoce

piękne, kolorowe

Trzeci raz podchodzimy do lądowania, cierpliwość może teraz się uda. W żołądku delikatne wibracje. 7 rano landing processing, 08:40 są bagaże mamy wizy możemy działać dostaliśmy już makmunali czyli kwiaty na powitanie jedziemy do hotelu. Katmandu jesteśmy ciepło inna wilgotność taksówka, hotel Norbulinka. Katmandu, lotnisko, czekaliśmy 1 h na wizę oni to mają wszystko w nosie po wyjeździe z lotniska okazało się że całe miasto no może niecałe jest jakiś taki bardzo ciekawe kolorowe dzikie jesteśmy już w knajpie piwo Everest, „Green organique” chicken kary 549 rupii

chicken masala 599 rupii
100 rupii to około 3 złotych
Piękna kelnerka, nepalka Kritika Subedi

Thamel

najzdrowsze owoce i nie tylko😀😀

Ustalanie ile porter weźmie kasy, ile dodatkowo na piwo wodę, mało dolarów? Jednym słowem, opracowujemy plan wejścia, jest ekscytacja będą drabinki, leniwe popołudnie piwo Everest Dingbucze. Permit już widzieliśmy, zostałem liderem, bingo i sytuacja niesamowita. Kunga wszystko nam tłumaczy w ciągu dnia wychodzi na island peak około 20 do 50 osób koszt wejścia do Daughaliri 15 000 $,  Ama Dablam do pięć i pół 1000 $, Manaslu to koło 11 000 $. Właśnie Kunga opowiada że miasto nadal odbudowuje się po trzęsieniu ziemi 
które nawiedziło Katmandu chyba w dwutysięcznym piętnastym roku do sprawdzenia. Przynieśli jedzenie. Orgazm wszystko świeże, kurkuma, kolendra, mięso doskonałe, wyśmienite kawa ciastko bomba klimat wyczuwalny na każdym kroku. Uliczki Thamel niesamowite. Tony kabli na słupach.
Little buddha-restauracja.

świeżo, prosto z ulicy

Mnóstwo kolorowo ubranych kobiet w sari. Nepalki są w gruncie rzeczy bardzo ładnym dziewczynami cudowne magiczne miejsce z tych wszystkich miejsc w których byłem dotychczas do kogo Katmandu  może być podobne? Jeżeli chodzi
o brud i syf na ulicach, to Albania. Niemniej to bardzo kolorowe miejsce z wszystkich miejsc dotychczas w których byłem to tak kolorowego miasta jeszcze nie widziałem z jednej strony bardzo kolorowy ulicę i jednocześnie bardzo zaniedbane. Trzęsienie ziemi które nawiedziło ten teren w 2015 r. 7,8 W skali Richtera dokonało dużego spustoszenia a nasz przewodnik Kunga stracił dom i restauracje którą prowadził. Wracając do samego miasta uliczki usiane są modlitewnymi kapliczkami praktycznie każdy plac jest ten sposób dekorowany, bębny modlitewne które miałem okazję już dotykać, jest w tym wszystkim mistycyzm. Tuktuki, motorki, skutery, małe taksówki, ryksze. Niekończąca się płynąca fala kolorowa bardzo kolorowa niesamowite kolory i samych ulic i ludzi coś naprawdę nieprawdopodobnego drugiego takiego miasta nie widziałem. Sklepiki oferujące „oryginalny” sprzęt outdoorowy. Korale mala, obrazy ręcznie malowane, chusty i kaszmir. Wielka, ogromna ilość sklepów z pamiątkami no i pyszne żarcie.

mistycyzm

Kolejny lokal by Katmandu – kitchen menu, kolejny etap wyżerki od jutra to wszystko się zmieni. Jutro lecimy do Lukli ale to chyba już mówiłem ten świat jakby zawirował nadal nie wierzę że jestem tu i teraz, deser przed nami. Kunga opowiadał dziś o szczelinach, wyjśćie o 1 w nocy.

dlaczego nie ma prądu?

Ale będzie czad. Tak mi się zdaje, taki atak szczytowy z prawdziwego zdarzenia ale będą emocje. Zaczyna się chyba w dniu moich urodzin 25.10. Tego dnia powinniśmy być w miejscu village Chukhung, 4300 mnpm i mamy mnóstwo kibiców, każdy z nas ma znajomych, znajomi mają swoich znajomych, wszyscy się nakręcają trzymają kciuki za nas i my sami wszyscy którzy w jakiś sposób są zaangażowani. Duchowo emocjonalnie, jeszcze jedna refleksja. Ludzi tutaj jest całego świata, europejczyków oczywiście nie brakuje, nie brakuje Amerykanów Hiszpanów są Brazylijczycy, Rosjanie.

zwykły widok na ulicę

You touch me talala w głośnikach po Coldplay,  taka odmiana bardzo wesołe, uwielbiam obserwować, ale to już chyba kiedyś mówiłem uwielbiam patrzeć na ludzi.