ratusz w Brnie |
Ciao
Buongiorno amici
Morawy. Morawy Południowe. Czeska Toskania. Jedno miejsce, kilka nazw cudownego czeskiego regionu.
Morawy Południowe to region słynący z produkcji wina. Przede wszystkim. Ale to teren na którym znajdują się piękne pałace i zamki. To również region gdzie znajdziemy miejsca wpisane na światową listę dziedzictwa UNESCO.
Letovice |
To również najbardziej nasłoneczniony region w Republice Czeskiej. Dla miłośników dwóch kółek idealne miejsce na penetrację terenu dzięki świetne zorganizowanej sieci ścieżek rowerowych. Morawy Południowe to również a może przede wszystkim abstrakcyjnie wijące się pola nie tylko winorośli. Dla nas, dla naszej grupy to chyba jeden z ostatnich niespenetrowanych regionów u naszych południowych sąsiadów.
I tam też się udaliśmy wykorzystując czerwcowy długi weekend.
Dla porządku nadmienię że w naszej wycieczce wzięły czynny udział poza naszą famiglią, znane Wam już rodziny Adama Outdoorowca i świebodzińska rodzina Gurzyńskich. Dodać wypada że wycieczkę wzbogacili dwaj mężczyźni. Kolega Oli Dawid i kolega Szymona z klasy Kacper.
Nocleg: my spaliśmy u Zdenka, dosłownie, u Zdenka w małej miejscowości obok Kyjova, Ratiskovice.
Czysta chata z wielką ilością starych żelazek, młynków do mięsa, i innych niepotrzebnych bibelotów, utrzymana w stylu skansen. Było czysto, śmiesznie ale świetnie się spało.
ma swój klimat |
wnętrze zamku Letovice |
zamek Letovice |
Zaczęliśmy rekonesans Moraw od wizyty w zamku Letovice. Jadąc do Brna w odległości 40 km od jego północnych granic dostrzegłem stojący na wzgórzu dobrze zachowany, tak się przynajmniej zapowiadało zamek. Szybka decyzja. Parkujemy pod zamkiem. Googlujemy. Wejście na zamek płatne ale recenzje średnie. Wybieramy dwóch przedstawicieli Agnieszkę i mnie i razem udajemy się spenetrować wnętrza. I tak jak zewnętrzne fasady plus ogród pałacowy wyglada już dobrze to większość wnętrz pamięta bardzo dobrze poprzednie epoki. Szczególnie dolne sale są zatęchłe, zapuszczone. Zdecydowanie wymagają remontu. Ale z racji faktu że dopiero od 2004 zamek jest w prywatnych rękach to i tak szacunek. Labirynty schodów. W niektórych miejscach czas jakby się zatrzymał. Pianino pełne pajęczyn. Stara zardzewiała wanna. Ma to swój urok. Czy polecam? Dla osób które lubią tego typu zabytki to wizyta nieobowiązkowa ale warto wpaść chory na zimne czeskie piwo do knajpy usytuowanej w byłych budynkach gospodarczych.
jedna z atrakcji Brna |
damy przed wejściem do ratusza |
Wybierając dojazd do Brna w wersji oszczędnościowej czyli nie korzystając z płatnych dróg, trochę się on ciągnął. Dojechaliśmy do Brna już trochę zmęczeni. Jedynym ratunkiem był posiłek i coś zimnego do picia. Ale zanim zasiedliśmy do czeskich kulinarnych pewniaków czyli knedlików z wołową pieczenią czy też smażonego sera spacerując odwiedziliśmy wspomniany ratusz z imponującą wieżą, nie wszyscy oczywiście. Start przy krokodylu.
jedna z fontann w centrum Brna |
w tle brneńska katedra |
173 schody do pokonania |
Dosłownie. Wejście do ratusza łączy się z minięciem wiszącego nad naszymi głowami krokodyla. Jest z nim związane kilka legend, jedna z nich jest bardzo podobna do legendy o naszym Smoku Wawelskim. Co do wizyty na samej wieży. 173 schody trzeba pokonać aby znaleźć się na jej szczycie. Jak już wcześniej mówiłem widok z góry zapiera dech w piersiach. Ciekawostka. Ratusz jest najstarszą budowlą świecką w Brnie.
cudowny czeski lager |
knedliki w Jakoby |
katedra brneńska |
Wieża zdobyta w składzie żona, Agą, krzyś i ja. Pozostali odpoczywali na placu przy fontannie.
Poza samym ratuszowym placem, pełnym knajpek i restauracji, pod nami znajduje się podziemna trasa również warta odwiedzenia, lecz nie tym razem. Napór pustych żołądków oraz mocno wyczuwalne marudzenie dziatwy spowodowało że obejrzeliśmy jeszcze imponującą katedrę z jej dwiema wieżami które razem z zamkiem Spilberk stanowią charakterystyczną panoramę miasta Brna.
jesteśmy w Brnie |
Googlujemy i znajdujemy świetną knajpkę. Jakoby. https://restauracejakoby.cz. Polecamy bardzo. świetny czeski napitek czyli zimny lager, poza tym wspomniane knedliki z gulaszem, dzieciaki gustowały przy ragu bolognese. Było jak to Czesi mówią: to je vyborne.
W planach była wizyta w klasztorze Rosa Coeli. Niedaleko Brna miasteczko Doulni Kounice. Ale niestety było już za późno.do Zdenka dojechaliśmy w godzinach wieczornych. Pierwszy szok i przepalanka na stole.
Dywagacje kto gdzie śpi i na deser wizyta w lokalnej gospodzie. Co to było za piwo. Klasycznie z nalewka, pjana spływająca łagodnie po brzegach kufla. Czwartkowy wieczór a Hospoda pełna. Cudowne zakończenie pierwszego dnia na Morawach.
Adres hospody: Restaurace a penzion Hospoda na Zelnicach.
widok z wieży ratuszowej |
centrum Brna |
Kolejne dni w kolejnych odsłonach. Teraz zostawiam Was z lekturą i oczywiście zdjęciami.
Ci vediamo.