Tuskany – benvenuto |
Nie tak dawno, całkiem niedawno, otrzymałem prezent w postaci mapy – zdrapki. Zdrapujemy na tej mapie miejsca i regiony które odwiedziliśmy, tworząc kolorowy obraz naszego świata. Świata którego już poznaliśmy. Ta moja mapa powoli zmienia swoją formę. Miejsc tajemniczych jest coraz mniej.
Na tejże mapie zdrapałem już mały fragment włoskich regionów. Do okolic Verony, Wenecji, Jeziora Garda i Rimini oraz Rzymu kilka dni temu dorzuciłem nowy, niesamowity kawałek tego świata czyli włoską Toskanię.
Toskania. Mógłbym nie powiedzieć nic. Ale byłbym nieuczciwy wobec siebie i znajomych. Opowiedzieć o Toskanii w kilku zdaniach też się nie da. Pasja poznawania nie ma granic. Kolejne za nami. Na tą chwilę nie wiem czy to będzie krótki czy też długi wpis ale postaram się zarazić Was wszystkich i zachęcić do eksploracji tego przepięknego regionu.
Sam pomysł na Toskanię kiełkował już dawno lecz brakowało jakiegoś zapalnika. Zaczęło się od wynajęcia domu który spełniałby wszystkie nasze oczekiwania.
Poggio Gabbiano |
Dom znalazły moja żona razem z córką i zarezerwowały go w jednej chwili. Jak się później okazało nasz dom – Poggio Gabbiano był strzałem w 10-tkę.
najmłodsi radość niczym nie zmącona |
Ola i Szymon |
Pięknie położony, na wzgórzu otoczonym winnicami i polami, świetnie wyposażonym. Wzbogaconym o basen. Miejscem idealnym do wyciszenia i złapania równowagi. Sam wjazd na posesję prowadzi wzdłuż cyprysów, po białej szutrowej drodze. Można by rzec, droga do raju.
road to heaven |
17 h w podróży. Jeden korek koło Ratyzbony, drugi ruchomy na obwodnicy Florencji. Lekko zmęczeni docieramy na miejsce. Na dziedzińcu stoją samochody ale nikt po nas nie wychodzi. Dzwonimy do szefowej obiektu. Okazało się że spodziewała się nas dopiero jutro rano, lecz nie ma problemu słyszę z drugiej strony słuchawki i pada informacja że niejaka Valentina będzie rezydentem naszym i pojawia się ona po okołu 15 min,. Załatwiamy wszystkie procedury, dokonujemy zakupu regionalnego wina i otwieramy drzwi do naszych komnat. Krótko mówiąc nasze apartamenty robią wrażenie. Każdy ma osobny pokój z łazienką. Z każdego okna rozpościera się niby ten sam a jednak trochę inny widok. Wielka jadalnia połączona ze świetnie wyposażoną kuchnią. Naprawdę to miejsce robi ogromne wrażenie.
oryginalna z tutejszej winnicy |
Wino kończy się szybko. Smakuje wybornie. Zasypiamy.
Ranek kolejnego dnia budzi nas trochę niemrawo. Dzieci stoją w pełnym rynsztunku gotowi do aktywności basenowych. Nie ma żadnego pośpiechu ani też presji czasu. Poranna kawa z zaparzacza w tych okolicznościach przyrody smakuje idealnie. Ja wybieram się na pierwszy trening szosowy. Obieram kierunek na Cortonę. Mnóstwo kolarzy. Krajobrazy jak malowane. Wokół winnice i cyprysowe lasy. Pola. Wszystko kwitnie. Piękna kolarska pogoda. Noga kręci.
soxs inny w tym miejscu być nie może gdyż to czas przed Giro |
Przede mną pojawia się miasto na wzgórzu. Cortona. Długi jak na takie warunki podjazd i zmieniająca się co chwilę wysokość powodują że widok staje się jeszcze bardziej niesamowity. Ja dojeżdżam pod samą bramę wjazdową do miasta. Odpuszczam wejście.
normalny tu widok |
Duża liczba turystów nie zachęca do wejścia. Objeżdżam miasto i jego przede wszystkim mury obronne i pnę się dalej do góry. Mijam miasteczko Torreone i kieruję się w drogę powrotną. Cortonę odwiedzę jak się później okaże raz jeszcze.
podjazd do Cortony |
a to jedna z bram prowadzących do urokliwego miasteczka |
Powrót do Poggio Gabbiano. Dzieci szaleją w basenie. Korzystam i ja z tych przywilejów. Zaraz po tym wyjeżdżamy na pierwszą wycieczkę.
wszędzie drzewa oliwne i mnóstwo zielonego |
jedna z atrakcji Cortony |
Tuskany szczególnie na peryferiach może tak wyglądać |
Zaczynamy od Montepulciano.
Miasteczko jak większość toskańskich miast położone na wzgórzu. Jako że jest to niedziela to ludzi jakby trochę więcej. Pierwsze zetknięcie z zabudową robi duże pozytywne wrażenie. Rzucają się jeszcze w oczy sklepy z miejscowymi wyrobami w postaci oliw i wina. Mnóstwo wina. Oliwę z tego regionu dostałem w ubiegłym roku od mej córki która była w tym pięknym miejscu. Z ciekawostek filmowych na jednym z głównych piazza kręcone były sceny do „Zmierzch – Księżyc w Nowiu”.
Julka a w tle „sławne” schody ze „Zmierzchu” |
Zapadający zmierzch wygonił z miasta większość turystów. Zrobiło się luźniej. Widoki jeszcze bardziej zapierające dech w ustach. Krajobraz z zachodzącym słońcem omamia zmysły. Montepulciano jest miasteczkiem obowiązkowym na liście odwiedzin. Czy najlepszym w naszej, mojej subiektywnej ocenie. Niebawem się dowiecie. Jest jednym z najciekawszych.
Piazzo Centro |
Montepulciano |
Tego dnia juz wieczorową porą wpadliśmy jeszcze do niewielkiego miasteczka Chianciano Terme. Bez turystów już na uliczkach. W licznych restauracjach za to sporo gości. Ale Chianciano to nie tylko termy. To przede wszystkim historia. Czasy jeszcze etrusków pamiętające. Mury obronne okalające centrum miasta to jedna z atrakcji. W środku zabytkowe bramy, studnie. Takie toskańskie klimaty.
widok z murów obronnych |
Powrót do domu. Oliwa, dojrzewające szynki, makaron ląduje na stołach. No i wino. A jakże. Testowanie lokalnych trunków trwa w najlepsze.
Zrzucamy pierwsze zdjęcia. Bardzo udany toskański dzień.
rower idealnie pasował do klimatu tego miasteczka |
Noc za oknem, cisza od czasu do czasu zakłócana przez …. No właśnie.
Ewentualnie podmuch delikatnego wiatru zamyka nam okiennice.
Czytajcie, zdjęcia oglądajcie. Czus.