Bazylika Santa Croce |
Buongiorno tutti
Jesteśmy ponownie w podróży do Włoch a do nadrobienia zostało mi opisanie naszego ostatniego dnia podczas poprzedniej wizyty we Włoszech na półwyspie Saletyńskim, bardzo inspirującej podróży na południe Włoch, w obszar włoskiego obcasa. Ostatniego dnia zaplanowaliśmy wizytę w Lecce, ostatnim dużym mieście tego regionu, miasta nazywanego i teraz już wiem że całkowicie słusznie, „Florencją Południa”.
Czy stwierdzenie „barokowa perła południa” znajdzie odzwierciedlenie w rzeczywistości?
Benvenuto, zapraszam.
Stadio US Lecce |
piazza Sant’Oronzo |
herb miasta |
piazza Sant’Oronzo |
Po wizytach szczególnie w Materze nasze apetyty tylko wzrosły a piękno właśnie Matery, urok Alberobello, spowodowały że jechaliśmy do Lecce z dużą chęcią przekonania się czy stwierdzenie „Florencja Południa” ma swoje odniesienie w rzeczywistości.
Po kolejnym cudownym śniadaniu wsiadamy do naszego Fiata i ruszamy przed siebie.
Jako że w Lecce jest klub piłkarski który aktualnie gra w serie A to wiadomym było że swoje pierwsze kroki skieruję na stadion. Czy uda się wejść zobaczyć go wewnątrz. Licząc na przychylność Włochów z takim nastawieniem podjeżdżamy pod niego. Nie trzeba też kluczyć po mieście dojeżdżając do niego gdyż droga prowadzi do niego idealnie prosto z drogi szybkiego ruchu którą się poruszaliśmy.
amfiteatr rzymski |
amfiteatr a raczej jego jedna część |
chiesa Santa Chiara |
uliczki Lecce |
Podjeżdżamy pod jedną z bram i widzę że na teren stadionu wjeżdża samochód i kierowca po chwili pojawia się w bramie, uśmiechnięty, zresztą trudno się dziwić, październik, a tu prawie 30 stopni. Podbiegam do niego, przedstawiam się i pytam czy byłaby możliwość aby wejść dosłownie na 5 minut aby tylko zrobić zdjęcia na stadionie. Okazało się że mamy kolejny raz szczęście i razem z żoną wbiegamy na koronę stadionu. Stadion co prawda nie jest nowoczesnym obiektem ale swoją historię ma i samo to że służy piłkarzom serie A jest wystarczającym argumentem a poza tym ja poprostu lubię je zwiedzać.
Wracamy do miłego pana, życzę mu sukcesów jak i drużynie, trzymam za ich zespół kciuki i uciekamy do miasta. Parkujemy niedaleko centrum. Jest piątek, widać sporo turystów, słońce świeci.
Pierwszy punkt to wizyta w sklepie klubu piłkarskiego US Lecce. W oko wpada mi kolorowy szalik. Plus obowiązkowy magnez. Poza tym chwilę rozmawiam ze sprzedawcą, pokazuję mu że udało się wejść na stadion i zrobić zdjęcia, rozmawiamy o aktualnej formie zespołu, płacimy i wychodzimy.
Zbieram szaliki i uważam że barwy Lecce są trochę podobne do Jagielloni ale dodatek niebieskiego stawia szalik w barwach Lecce w roli faworyta na najlepszy szalik.
Przed nami centrum miasta, centro storico. Piazza Sant’Oronzo. Na głównym placu jego centralnej części widać herb miasta wryty w kostkę pokrywającą ulicę.
ogrody |
piazza del Duomo |
katedra |
72-metrowa dzwonnica |
Najwięcej turystów w tym miejscu kieruje swój wzrok na wieżę i ruiny amfiteatru rzymskiego, który odkryto podczas prac konserwatorskich na tutejszym rynku. Amfiteatr jest świetny zachowany. Robię sobie przy nim pamiątkowe zdjęcie z szalikiem klubu Lecce co wywołuje dyskusję ze starszym panem z Holandii który twierdzi że według jego opinii najlepszym klubem jest Ajax. Trudno się z nim mnie zgodzić ale na ten moment najlepszy jest US Lecce. Piazzetta Santa Chiara i ruiny amfiteatru tworzą symbiozę ale co jest dość niesamowite amfiteatr mieści się teraz niejako w piwnicach miasta.
Kolejny punkt na naszej mapie to Kościół Santa Chiara. Barokowe dzieło z pięknym podwieszanym drewnianym sufitem, bardzo dobrze naświetlony, stanowi jedną z perełek Lecce.
Jako ciekawostkę powiem Wam że w samym Lecce jest ponad 42 kościoły co stanowi już niesamowity wynik.
Przemieszczamy się w kierunku piazza del Duomo.
Duomo, ogrody i wieża stanowią niesamowitą esencję tego miejsca.
Adam odkrywa z bocznej ściany katedry niesamowite drzwi. Kute. Wielkie. Ogromne. Imponujące. Cały ten plac jest mniejszą wersją tego florenckiego lecz w słońcu białe, marmurowe ściany i chodniki tworzą niesamowite wrażenie. Poza barokową katedrą po lewej stronie od wejścia znajduje się 72-metrowa dzwonnica a po prawej stronie muzeum sztuki sakralnej i pałac biskupi czyli Palazzo Arcivescovile. Na tej stronie najlepiej znaleźć aktualne ceny wejściówek do poszczególnych atrakcji. https://www.chieselecce.it/biglietti/
Spacerowanie po tutejszych uliczkach, najlepiej tych mniej zatłoczonych pozawala się przenieść na chwilę w inne, tamte, poprzednie czasy.
Trafiamy na bramę Neapolitańską. Bramę wjazdową do centrum miasta.
Brama jest łukiem triumfalnym poświęconym Karolowi V. Kiedyś w tym miejscu przebiegała droga do Neapolu.
Robi ona duże wrażenie. Piazzetta Sigismondo Castromediano i kolejne spojrzenie na niesamowity architektonicznie kościół.
okazałe drzwi katedralne |
widok na pałac biskupi |
Następny punkt to Bazylika Sante Croce. Prawdziwa perła, prawdziwe arcydzieło sztuki sakralnej. Spacerując via Umberto I trafiamy na niesamowicie okazałą fasadę bazyliki, mając wrażenie że to niemożliwe aby coś tak imponującego wcisnąć w wąskie uliczki.
Już podchodząc do niej wywołuje u nas wielkie wow.
Mijamy okazałą ulicę przy której znajduje się wspomniana bazylika i ponownie wracamy do ścisłego centrum. Poza naszym językiem, słychać szczególnie francuski i sporą grupę hiszpańskich turystów.
Mijamy po drodze kolejne z 42 kościołów. Tym razem to Santa Maria della Porte. NIby są takie same a jednak każdy z nich posiada własną duszę i swoją historię.
piazzetta Sigismondo Castromediano |
Bazylika Santa Croce |
po prawej Palazzo dei Celestini |
Wracamy na piazza Sant’Oronzo i w świetnych nastrojach zasiadamy w jednej z tutejszych kawiarni na wspaniały deser Gallipoli. Wszystko to okraszone kawą i Aperolem. Chwilo trwaj. Przepyszne. Jak kiedyś traficie do Lecce, Bari szukajcie kawiarni o nazwie Martinucci Laboratory i deseru o nazwie, co prawda już wspominałem ale Gallipoli to coś niesamowitego.
Powoli żegnając się z Lecce postanawiamy wykorzystać pogodę i wykapać się i odpocząć na jednej z plaż znajdujących się na wybrzeżu między Lecce a Brindisi.
chiesa Santa Maria delle Porte |
Porta Neapol |
gallipoli |
Zjeżdżamy na lokalną drogę prowadzącą wzdłuż wybrzeża i dzięki opisom innych trafiamy na Maluha Bay.
Fantastycznie ciepły piasek, ciepłe morze Jońskie czy jeszcze Adriatyk? Mniej więcej w tych granicach łączą się te dwa morza. Woda jest obłędna. Kilka osób na plaży. Cudowne zakończenie powoli kończącego się pobytu w tym niesamowicie innym od pozostałych regionów pięknych Włoch. Uprawiamy nuotare czyli pływanie. Szukamy muszelek i próbujemy złapać w rękę jedną z wielu przepięknych ryb pływających obok naszych nóg. Gdy słońce ochoczo ku naszej rozpaczy chyli się ku zachodowi postanawiamy wrócić do Brindisi. Wieczór kończymy kolacją. Pakujemy się i z tego względu że bardzo wcześnie rano mamy samolot idziemy spać.
W sobotni bardzo wczesny poranek meldujemy się lotnisku, oddając wcześniej naszego Fiata i po nieco ponad dwóch godzinach jesteśmy w dość pogodnym Wrocławiu.
apollo włoskiego wybrzeża |
To była kolejna bardzo fajna, owocna, pełna cudownych wrażeń i zachwycających widoków podróż do moich ukochanych Włoch. Obcas włoskiego buta jest miejscem pełnym inspiracji i gorąco Wam wszystkim polecam nie tylko Bari. Matera to nokaut, Lecce w naszej zgodnej opinii jest perełką, Bari szczególnie Centro Storico, Alberobello to miasteczko cudowne same w sobie, dwa nadmorskie kurorty, szczególnie Monopoli, czujemy pewien niedosyt.
Także przy najbliższej okazji kupujcie bilety i rezerwujcie pobyt w którymś z tych fantastycznych włoskich miast.
A ja oddaję się lekturze kolejnego włoskiego miasta. Szczegóły wkrótce.
Zdjęcia oglądajcie, wiadomo i czytajcie.
Buona notte.