Ciao
Buonasera.
W ubiegłym roku wakacje przez nas spędzone były inne niż te w ostatnich latach. Przypomnę tylko że wypoczywaliśmy w pobliżu Girona w Hiszpanii na campingu. Było super.


A co robić w tym roku? Może północ Europy. Mniej oczywiste. Kilka lat temu mieliśmy już takie wakacje. Przypomnę tylko, byliśmy w Szwecji i Norwegii i pomimo pewnych obaw najbardziej ze strony dzieci, wakacje zakończyły się ogromnym sukcesem.
Finlandia, Estonia, Łotwa? Kraje w których nigdy nie byliśmy.



Jak to wszystko połączyć? Jest takie zielonogórskie biuro podróży, zwane Exodus które w swojej bogatej ofercie ma wycieczkę objazdową, autokarowo-promową, 6 stolic północnej Europy. I tak po drodze można odwiedzić Kopenhagę, czyli stolicę Danii, Sztokholm, czyli stolicę Szwecji, Helsinki i Finlandię, Tallin i Estonię, Rygę wraz z Łotwą, i na koniec Wilno z Litwą.
Oczywiście w momencie kiedy kiełkował pomysł, pojawiły się watpliwości, takie jak długie przejazdy pomiędzy krajami, transfery z użyciem promów, jednak uzależnienie od innego przewodnika, itp.
Zdecydowaliśmy się na taki wyjazd łącząc go z prezentem rocznicowym dla mojej żony. Nie bez perturbacji. Ale o tym później.



Namówiliśmy naszych znajomych z ulicy i wyjazd wakacyjny stał się faktem.
I pisząc te słowa stoimy na granicy estońsko-łotewskiej. Jesteśmy już po wizycie w czterech pierwszych miastach.
I na samym początku relacji z wakacyjnej objazdowej wycieczki skupię się na dwóch pierwszych miastach czyli Kopenhadze i Sztokholmie.
Ale, jeszcze gwoli uzupełnienia. W wakacjach bierze udział mój syn Szymon zamiast żony. A dlaczego. Powód absencji to choroba mojej żony która nie byłaby w stanie podróżować w takim stylu. I tak to, syn stał się uczestnikiem tej ciekawej eskapady.


Dobra, zaczęliśmy od Kopenhagi, ale zanim tam dotarliśmy, autobusem, docieramy do niemieckiego miasta Rostock i tutaj pierwszy raz wsiadamy na pokład promu. Bardzo wygodnego i przestrzennego. Docieramy po dwóch godzinach do Gedser w Danii.
Transfer na prom przebiega bardzo dynamicznie. I siedząc już na górnym pokładzie podziwiamy oddalający się port w Rostocku. Morze bardzo spokojne. Łapiemy oddech.
Po dwóch godzinach meldujemy się na terenie królestwa Danii. Teraz zostaje nam tylko dojechać do stolicy.
Kopenhaga. Wizytę w stolicy rozpoczynamy od Rosenborg Slot. Wejście do zamku kosztuje 140 koron duńskich. Przepięknie zachowane ogrody i sam zamek Rosenborg.
I tysiące rowerów. Pamiętam już z poprzednich wizyt w Kopenhadze i to co przykuwa uwagę, to właśnie setki ścieżek rowerowych i co za tym idzie, tysiące rowerów. Wszędzie parkingi dla miłośników dwóch kółek. Rower jest tu mam wrażenie najważniejszym środkiem transportu. Do pracy, na trening, z dziećmi, wszędzie tysiące rowerów. I na nie szczególnie trzeba uważać podczas wysiadania z autobusu. Ja im osobiście bardzo zazdroszczę. Kiedy taka kultura w Polsce?
Ale wracając na zamek. Towarzyszy nam piękna pogoda. Słońce. I turyści. Słyszymy język niemiecki, hiszpański, włoski.
Rosenborg Slot. Zaraz po tym mijamy twierdzę w Kopenhadze i docieramy do nabrzeża, gdzie swoje miejsce ma jedna z najbardziej charakterystycznych atrakcji Kopenhagi, a mianowicie postać Syrenki.
Postać Małej Syrenki przedstawia tytułową bohaterkę powieści Hansa Christiana Andersena.
Zauważamy razem z Adamem że Kopenhaga oferuje zwiedzanie z przewodnikiem na rowerach. Fantastyczna sprawa moim zdaniem.
Pierwsza ciekawostka. Po drugiej stronie portu, za Syrenką, widzimy futurystyczny budynek spalarni który poza swoim głównym zadaniem, oferuje jeszcze zjeżdżanie na nartach z dachu budynku i wspinaczkę. Ścianka wspinaczkowa jest poniekąd najwyższym tego typu obiektem na świecie.
Twierdza w Kopenhadze nosi nazwę Kastellet. Otoczona fosą, pięknie zadbana stanowi atrakcję turystyczną i fajne miejsce do uprawiania sportu biegowego.
My wędrujemy do centrum Kopenhagi. Amalienborg Palace. Miejsce gdzie rezydują królowie duńscy.
Stojąc na placu, widzimy kolejny futurystyczny budynek a mianowicie budynek Opery Kopenhaskiej.
Vis a vis wypiętrza się piękna kopuła kościoła Frederika. Wzorowana na watykańskiej bazylice. Faktycznie jest świetnym odwzorowaniem watykańskiej bazyliki.


Kontynuujemy spacer po Kopenhadze. Przenosimy się do kolejnego, bardzo charakterystycznego miejsca znanego z wielu publikacji w social mediach. Kanały Nyhavn. Do złudzenia kolorowe kamienice przypominają doskonale znane nam kamienice znad Mołtawy w naszym Gdańsku. Tu razem z Szymonem uciekamy od wycieczki i metrem, linią M3 przenosimy się pod Parken Stadion. Duński stadion narodowy i obiekt na którym swoje mecze rozgrywa Kobenhavn, uczestnik ligi mistrzów, jest z zewnątrz budynkiem który przypomina bardziej nowoczesny obiekt biurowy. Ale w środku (niestety do środka nie mogliśmy wejść) jest arcydziełem architektonicznym.
Kupujemy szalik tego duńskiego klubu i wracamy do centrum miasta, wchodząc jeszcze na przepiękną, kolorową ulicę Sankt Jacobs.
Nyhavn przyciąga rzesze turystów z całego świata. Kolorowe kamienice, woda, praktycznie pod każdą kamienicą znajduje się restauracja. Pływające barki. Nasza grupa jest już jednak w okolicach placu ratuszowego więc wracamy do metra i ponownie linią M3 jedziemy wygodnym metrem. Metro w Kopenhadze jest raczej drogim środkiem transportu. Bilet 75-minutowy kosztuje 24 korony. Kolejne zaskoczenie to brak bramek przy wejściu i wyjściu z metra. Duńczycy zakładają że raczej nikt nie będzie oszukiwał i każdy jadący bilet ma. Podczas powrotu z Parken Stadion zauważamy kontrolera.


Nasza grupa jest już na Stroget. Najbardziej reprezentatywna ulica w stolicy. Mnóstwo sklepów. Restauracji i barów. Praktycznie w każdej odnodze widzimy albo kawiarnię albo restaurację. Szukamy pamiątek. Jak na Danię przystało nawet ceny magnesów powalają na kolana. Jedną z fajnych atrakcji tego miasta i w ogóle Danii jest sklep LEGO, w którym możemy spersonalizować sobie własną figurkę z najbardziej znanych klocków na świecie. Ale to atrakcja na inną wycieczkę, ponieważ wizyta w sklepie powinna być wcześniej zarezerwowana. Z pewnością w to miejsce wrócimy.
Znajdujemy się na placu ratuszowym – Radhuspladsen. Poza samym budynkiem otaczający nas plac nie zachwyca. Mnóstwo kostki i betonu. Obok Ratusza pomnik jednego z najbardziej poczytnych pisarzy duńskich , wspomniany wcześniej, Hans Christian Andresen. Twórca wspomnianej wcześniej Małej Syrenki czy też Calineczki.
Po drugiej stornie ulicy widzimy wejście do parku Tivoli.
W tym miejscu kończy się nam się nam pobyt w stolicy Danii. Transfer na prom do Szwecji. Opuszczając Danię, w promieniach zachodzącego słońca pojawia się jeszcze jeden zamek warty uwagi a mianowicie Helsingor. Po 21 meldujemy się w Helsinborgu.
Bardzo przyjemny hotel sieci Good Morning. Udajemy się na spacer po Helsinborgu. Po bardzo intensywnym dniu szybko zasypiamy.
Chłodny poranek wita nas na terenie Szwecji. Udajemy się do Sztokholmu, szwedzkiej stolicy.
Kolejny transfer i po kilku godzinach meldujemy się na przedmieściach szwedzkiej stolicy. Zamek Gripsholm. Posiadłość oddalona kilka kilometrów od centrum stolicy stanowi świetny punkt wypadowy dla mieszkańców stolicy.


Wejście do zamku płatne. Koszt biletu 6 euro. Niestety nie mamy za dużo czasu na wizytę w wewnątrz zamku, więc skupiamy się na pięknych przyzamkowych ogrodach i … odprawie wart z udziałem żołnierek. Tak, tak. W jednostce defiladowej zauważamy kilka dziewczyn.
Sztokholm nazywany Wenecją północy, zachwyca już od wjazdu. Przedmieścia położone na wzgórzach, wśród lasów i jezior, poprzecinana kanałami i mostami. Tylko pozazdrościć. Zresztą jadąc do stolicy mijamy jedno z największych jezior w Szwecji, Vattern.
Docieramy do centrum Sztokholmu. Kolejny obiekt na naszej liście to Stadshuset czyli Ratusz. Widok z nabrzeża na centralną część stolicy wzbudza zachwyt.
Z tego miejsca rozpościera się świetny widok na zabytkową część miasta. Towarzyszy nam piękne słońce. Centrum miasta mocno zróżnicowane urbanistycznie. Jak przystało na nowoczesną stolicę, pomiędzy zabytkowe budynki wtopione nowoczesne, szklane budynki.



Zaraz po wizycie w Ratuszu, udajemy się na jeden z placów aby podziwiać Operę Narodową, ufundowaną przez Gustawa Adolfa.
Zaraz po tym pokonujemy Most Północny i po prawej stronie stajemy przed budynkiem Riksplan. Obok Pałac Królewski. Muzeum Narodowe. Pokonując kolejny most jesteśmy w Gamla Stan. To niewielka wyspa jest jednocześnie dzielnicą Sztokholmu. Brukowana starówka, kolorowe kamienice. Katedra Storkyrkan. Tu zatrzymujemy się na nieco dłużej.
Katedra nie porywa.
Czas wolny postanawiamy spędzić na penetrowaniu wąskich uliczek centralnej części miasta. Kolorowa starówka zachwyca. Mnóstwo knajp i restauracji. My udajemy się w poszukiwaniu bułeczek cynamonowych zwanych kanelbulle. Nie spróbować w Szwecji tych wyśmienitych wypieków to tak jakby we Włoszech nie spróbować wybornej pizzy, szczególnie w Neapolu.
Szwedzi mają swoją fikę czyli czas wolny na kawę i my na chwilę zamieniamy się w Szwedów i po zakupieniu bułeczek z kawą, postanawiamy usiąść nad rzeką, wpatrując się w tętniące życiem miasto.
Uwierzcie, kanelbulle są wyśmienite.


Pozostały czas do wypłynięcia ze Sztokholmu wykorzystujemy na zwiedzanie starówki i kolorowych, ciekawych kamienic. Trochę nam to wszystko przypomina nasz Gdańsk.
Przed godziną 19 meldujemy się na promie. Przed nami transfer do Helsinek.
Odprawa trwa bardzo sprawnie. Po kilku minutach otrzymujemy klucze do naszej kajuty. Czeka nas zmiana czasu i wyborna kolacja na promie. Dobra, to wszystko ale w odwrotnej kolejności.


W promieniach zachodzącego słońca żegnamy Szwecję i udajemy się Finlandii. Z Helsinkami i Finlandią wiążę wielkie nadzieje gdyż to jedno z tych państw w Europie gdzie nas jeszcze nie było.
Udajemy się na kolację.
A z Wami widzę się niebawem.
Buonagiornata.
Ci vediamo.