|
Glymur |
|
widok spod kaskady wodospadu |
Dwa ostatnie dni na wyspie. Przestało wiać. Nie uwierzycie. Po wtorkowo-środowym armagedonie wietrznym na tej niezwykłej wyspie nastała cisza. Zupełnie niewiarygodna. Najprawdziwsza cisza.
Stolica.
|
Reykjavik |
|
cd |
Reykjavik. Największe miasto Islandii. Położone w jej zachodniej części nad zatoką Faxa.
|
cd |
|
kolory |
|
zabudowa centrum |
Najbardziej na północ wysunięta stolica świata. Sama stolica nie ma nic z wielkomiejskiej atmosfery. Reykjavik jest miastem które może spełniać warunki prowincjalnego miasteczka. W samym jego środku znajdziemy niewysokie budynki, bardzo kolorowe, awangardowe, pokryte blachą falistą. Mnóstwo kolorów. Czerwone, bordowe, zielone. Beż. Czy tu mieszkają artyści? Bohema.
|
wikingowie |
|
bistro |
|
wełniany shoping |
Z pewnością. Bardzo dużo knajp. Knajpek. Sklepów z pamiątkami. Miasto na tyle małe że spokojnie najważniejsze jego atrakcje obejrzymy na pieszo. W Reykjaviku czuć świeżość. Świeżość powietrza.
Wizytę w mieście a jakże zaczynamy na stadionie Narodowym. A jakże zapytacie? Tak się składa że mam taką świecką tradycję i w każdym mieście, kraju w którym jestem idę odwiedzić ichniejszy stadion. Ja strasznie kibicuję Islandii. Zarówno ich piłkarzom nożnym jak i ręcznym. Hala do szczypiorniaka jest obok.
|
Stadion Narodowy |
Meldujemy się na parkingu przed stadionem. Laugardalsvollur. Sam stadion jest kameralnym obiektem. Raptem 13 tysięcy pojemności. Ale miły dla oka. Pod boczną bramą stadionu spotykamy trójkę islandczyków którzy pewnie zdziwieni naszą obecnością w tym miejscu zapytali nas skąd jesteśmy i czy pamiętamy jak bawili się kibice Islandii na niedawnych Mistrzostwach Europy we Francji. Oczywiście że pamiętamy. Ich szaleńczą radość po zwycięstwie nad Anglią. Te dzikie okrzyki wikingów na trybunach i ich: WUUUUUUUUUUU. Ciarki na plecach. Pozdrowienia dla nas i ich kibiców i idziemy w kierunku środka stadionu. Wchodzimy i nic. Nie ma żadnego shopu z pamiątkowymi koszulkami ale jest pomieszczenie z drzwiami z napisem. PRESS. Wchodzimy. I nadal nic. Lecz po chwili wyłania się bardzo miły młody islandczyk który zapytuje w czym pomóc. Na nasze wyjaśnienie że jesteśmy z Polski i chcielibyśmy tylko zobaczyć stadion od środka reaguje bardzo pozytywnie po czym otwiera drzwi do loży VIP i prosi tylko abyśmy nie zamykali drzwi od środka bo nie wyjdziemy ze stadionu i znika. Szok. Wyobrażacie sobie taką sytuację w naszym kraju. Na takim naszym Narodowym? Szok. Kulturowy szok. Robimy zdjęcia. Siadamy na chwilę. Widok za trybuną niesamowity. Ośnieżone szczyty. Fajny ten kraj.
|
widok z loży |
Kolejny krok to centrum miasta. Parkujemy na jednej z głównych ulic. Laugavegur. Swe kroki kierujemy do a raczej w kierunku Hallgrimskirkja. To wysoki na 73 m kościół. Architektura kościoła nawiązuje do surowości klimatu wyspy. W środku puste, białe ściany. Wieża z której rozpościera się niesamowity widok na panoramę miasta wykonana jest jak i cały budynek z materiałów dostępnych na wyspie. Nam nie dane było wejść na sam szczyt wieży.
Cóż. Mówi się trudno.
|
Hallgrimskirkja |
Idziemy w kierunku centrum miasta. Po drodze wchodzimy do sklepu z odzieżą doskonale znaną nam wszystkim czyli ICEWEAR. Marka znana w Polsce dzięki mojej koleżance Ani. Posiadam ich sweter i czapkę. Ja porównuję ceny, oglądam ofertę porównując do tej w Polsce. Adam z Gośką robią zakupy. Leniwy spacer co chwile przerywam robiąc zdjęcia kolorowych fasad budynków. Mnóstwo kolorów i garffiti. Fajnie to wygląda. Wszystko ma swój sens.
|
graffiiti |
|
Icewear |
Kolejna atrakcja turystyczna to nowy budynek Ratusza. Postmodernistyczna budowla znajduje się nad jeziorem Tjornin. Mnóstwo szkła, lawy i betonu.
|
Budynek Ratusza |
Obok stoi katedra. W niej wykonano pierwszy hymn Islandii.
|
Katedra |
Z nią sąsiaduje budynek islandzkiego Parlamentu. Skromny. Nieduży. Większość posłów osłów z naszego Sejmu powinna przyjechać w to miejsce i zobaczyć jak można rządzić krajem bez zbytniego przepychu. Obok mały ogród. Hotel. Spokój. Cisza.
|
Parlament |
Dopada nas delikatny głód. Szybki fastfood by Iceland i docieramy do Saga Muzeum. W jego wnętrzu eksponaty z historii Islandii.
Znajdujemy się przy nabrzeżu. Czuć morze. Czuć bryzę. I ryby.
|
Harpa |
Następny nasz punkt na mapie to Harpa. Centrum koncertowe i konferencyjne. Szklana, wielka budowla. Robi wrażenie. Przy domkach krytych blachą falistą ta budowla wygląda jak UFO.
Tu zostajemy na dłużej.
Budynek i z zewnątrz i wewnątrz robi wrażenie.
|
odlewy penisów piłkarzy ręcznych |
Następny przystanek to atrakcja inna niż wszystkie. Muzeum Penisów. Jedyne takie muzeum na świecie. Nieduże. Niewyzywające. W środku mnóstwo eksponatów narządów płciowych ssaków zamieszkujących wyspę. Z jednej strony 2 mm penis chomika, z drugiej wielki penis narwala czy innego płetwala. Pomiędzy nimi odlewy penisów srebrnej drużyny islandzkich piłkarzy ręcznych. Od lipca dostępny będzie przewodnik w języku polskim. Czy warto? Mi osobiście czegoś zabrakło.
Ostatnia atrakcja to Perlan. Budowla znajduje się na wzgórzu Oskjuhlid. W samym środku kawiarnie, restauracje i mnóstwo terenu na ekspozycje wystawiennicze. My akurat trafiliśmy na przebudowę obiektu. I został nam do podziwiania naprawdę niesamowity widok z tarasu widokowego. Cała stolica na wyciągnięcie ręki.
|
widok z Perlanu |
Na zakończenie udajemy się wymoczyć kości w gorących wodach znajdujących się na półwyspie Seltjarnarnes. Kvika footbath.
|
coś pięknego |
|
i jak? |
Docieramy na miejsce. Szukamy wielkiej wody, wielkiego basenu. A tu niespodzianka. Miejsca na maksymalnie 3 osoby. Ale efekt piorunujący. Ciepła woda. A na zewnątrz. Wody oceanu rozbryzgują się o brzeg. Ośnieżone lodowce w tle. Fascynujące przeżycie z którego korzystamy ja z Adamem. Super.
|
fantastycznie |
Wracamy do hotelu wcześnie jak na nas. Ja w drodze powrotnej planuję już trip na ostatni dzień na wyspie.
|
na Glymur |
|
w drogę |
Glymur. Najwyższy wodospad na wyspie.
|
kaskada wodospadu |
No to jedziemy. Kierunek Hvalfjodur. Piękno wysokich gór powraca. I tutaj o dziwo są lasy. Droga z Reykjaviku doskonale nam już znana.
|
część kanionu |
Docieramy na parking i w drogę. Glymur to drugi najwyższy wodospad na wyspie z kaskadą 198 m. Przed nami przeprawa przez rzekę Botnsa. I całkiem strome podejście na szczyt kaskady wodospadu. Idąc z parkingu w kierunku kanionu mijamy kilku turystów. Wymieniamy grzecznościowe cześć i w drogę. Docieramy w miejsce gdzie jest najbardziej ekscytująco.
|
kanion |
Musimy sforsować potok. Szeroki, z rwącym nurtem. Przez potok przerzucona jest napięta lina, dzięki której możemy sobie pomóc w przedostaniu się na drugi brzeg.
|
bear adam gryls |
|
abdul bear gryls |
|
tak to wygląda |
Ja z Adamem wybieramy opcję przeprawy. Dziewczyny zostają na brzegu i podchodzą pod kaskadę lewym brzegiem. My po sforsowaniu potoku udajemy się na górę. Samo podejście nie jest jakoś specjalnie wymagające, w kliku miejscach założone są liny. trakt jest dobrze widoczny. Im wyżej tym ciekawiej. Na jednej z platform widokowych nieco pod kaskadą zostaje Adam. Ja podchodzę wyżej. Co do widoków to dech zapierało za każdym razem. A widok prawie 200 metrowej ściany naprawdę robi wrażenie.
|
liny |
Sporo zdjęć a jakże. Spadające wody wywołują ciarki. Ja podchodzę maksymalnie wysoko. Jestem nad taflą jeziora. Widok na dolinę cudowny. Czas wracać. Doganiam Adama zaraz przed przeprawą. W tym miejscu ponownie rozbieramy się do kąpielówek. Woda jest zimna ale znośna. W jednym miejscu nurt jest naprawdę mocny. I w tym samym miejscu jest głęboko. Ja polecam wszystkim chętnym ten kierunek podejścia. Ten po lewej stronie jest łatwiejszy. Ale pewnie widokowo pewnie równie cudowny.
|
piękno natury |
Wracamy w cudownych nastrojach. Po drodze zatrzymujemy się przy konikach islandzkich które towarzyszyły nam przez cały pobyt na tej niewiarygodnie cudownej wyspie.
Im także robimy zdjęcia.
|
im wyżej tym piękniej |
|
200 m robi wrażenie |
|
wooow |
Wracamy.
W hotelu jak każdego dnia gorąca wymiana zdań. Przy oryginalnej zupie z proszku. Naturalnie.
W sobotę rano oddajemy klucze od pokoju hotelowego. Oddajemy samochód. Odprawiamy się. I czekamy na lot do Warszawy via Londyn. W Londynie miła niespodzianka. Wspólne popołudnie w pubie. Dołączyli do nas siostra Agnieszki i jej chłopak.
|
koniki były z nami wszędzie |
Lądujemy w Warszawie 20-ścia minut po północy. Mróz wita nas w naszej stolicy.
Wracamy do domu. Szkoda. Za krótko. Pobyt w Islandii był czymś wyjątkowym. Niesamowite kontrasty. Fascynująca przyroda i fantastyczne zdjęcia które zostaną w naszej pamięci.
Jestem przekonany że to była nasza nie pierwsza wizyta. Jest jeszcze wiele miejsc które na tej wyspie musimy zobaczyć.
Ja Islandię polecam wszystkim bez wyjątku. To absolutny turystyczny Top of the Top.
Ja chcę tam być już teraz.
Żegnam się islandzkim do zobaczenia. Ad sja.
A jeszcze na zakończenie polecam wszystkim tytułowy utwór mego trzeciego wpisu czyli TAKK. Stworzony przez, a jakże Sigur Ros. Fascynujący zespół z fascynującej wyspy.
SIGUR ROS _ TAKK