O rany. Tyle dni. Tyle się działo.
W ogóle to dobry wieczór.
Generalnie finałowa, trzecia część opowieści o Gruzji miała być napisana z marszu, lecz jak to w życiu bywa różne obowiązki przeszkodziły w szybkiej kontynuacji, nadrabiam zatem. Lecz zanim to nastąpi to co się jeszcze wydarzyło? Zacznę od smutnej wiadomości, odszedł bowiem od nas kilka dni temu niesamowity gitarzysta i pewnie zacny człowiek, Piotrek Grudziński, członek jednego z najważniejszych dla mnie zespołów, polskiego RIVERSIDE. Nie będę tu pisał o ich muzyce bo czasu nie starczy lecz będąc w klimacie „in memorium” coś do posłuchania. Chyba jego najlepsza solówka.
Płyta Second Live Syndrom i utwór o ty samym tytule.
https://youtu.be/yNuPf8siX_8
|
autor z Piotrkiem, koncert Kawon Zielona Góra, 04.10.09 r. |
Poza tym w międzyczasie byłem na szkoleniu firmowym, niby kolejna „cyklówka” a jednak trochę emocjonalnie mocna, temat nie na dziś i wielka frajda z otrzymanego Oscara Wiedzy.
Jako że termin szkolenia zgrywał się Oscarami nasza kochana Basia mentorka, kobieta medycznie nie do zagięcia zorganizowała podsumowanie roku w kategorii Oscary Wiedzy 2015 na którą to nagrodę składały się wyniki testów które piszemy dość często i słuchajcie mnie kompletnie zamurowało. W mega silnej stawce zająłem pozycje na pudle numer 3. Hurra. Zdziwienie i euforia. Nie każdego dnia otrzymujemy Oscary.
Brawo Ja i wszystkie moje koleżanki które przyczyniły się do mojego sukcesu.
Nie ma żartów, wychodzi na to że mam szczęście jak mało kto.
Kolejne wielkie wydarzenie naturalnie związane z Jakuszycami to – Bieg Piastów.
Nie miejsce i czas na opowieści o startach i przygotowaniach, lecz wówczas w sumie w ciągu tych trzech finałowych dni dzieje się tak dużo że spokojnie można byłoby obdzielić kilka następnych dni.
W tym roku w związku z ambitnymi planami na nadchodzące wydarzenie a mianowicie kolejnym startem w Zimowym Ultramaratonie Karkonoskim chciałem kompletnie odpuścić starty w Piastach. I jak zawsze moja słaba silna wola wygrała i namówiony przez kolegę Bartka Podkańskiego wystartowaliśmy razem w niedzielnym wyścigu na 25 km stylem dowolnym z ostatniego sektora z ostatnim numerem 4600. Generalnie moc była i jest, technika słabiej ale przebicie się do czołówki w tym tłumie było nierealne. Skończyłem na 118 miejscu z czasem 1:32 h, ponad 400 osób za mną. Niech moc będzie ze mną. Znakomicie przygotowane narty, mega atmosfera w czasie wyścigu, w Piastach jednak cza startować nawet dla klimatu. Dziękuję raz jeszcze mojemu teamowi – XC Life Enervit Yoko. Ukłony.
|
Fotograf prosił abym się uśmiechnął, meta |
Wracamy do Gruzji.
Kolejny dzień to przede wszystkim Mtskheta. Perła architektury, dawna stolica Iberii Kaukaskiej. Zaczynamy od cerkwi Djvari. Sama cerkiew niezbyt duża ale bardzo ważna dla Gruzinów, w dniu naszego pobytu odbywają się tam śluby i to nie jeden, samochody z młodymi podjeżdżają non stop. Ja i moi towarzysze postanawiamy polskim obyczajem poparci kilkoma łykami wybornego wina i piwa ofiarować młodym żeńcom to co mamy najcenniejsze, miłość i dowody niesamowitej sympatii, odbywa się to wszystko i w samym środku cerkwi jak i na zewnątrz, obcałowujemy każdą pannę młodą, wszystkie jej druhny, ciotki i pewnie gdyby nie napięty plan wycieczki skończylibyśmy na którymś weselu. Oj działo się na tym wzgórzu. Zresztą z jego szczytu rozpościera się niesamowity widok na dwie główne rzeki – Mtkvari i Aragavi.
|
Cerkiew Djvari |
|
Na pierwszym planie wspomniane weselne samochody |
|
widok na Mtkvari i Aragvi |
|
with wife |
|
Para młoda również obcałowana |
Ciąg dalszy składania życzeń miał miejsce w otoczeniu katedry Sveti Cchoveli. Ichniejszy Wawel robi wrażenie. Powstał w XI w., sklepienie na wysokości 54 m, według legendy był w tym miejscu chiton Jezusa Chrystusa. Po drodze jeszcze jeden żeński klasztor, tym razem Samtavro. W tym miejscu pochowani są władcy Gruzji, król Mirian i królowa Nana.
|
kolejna napotkana para młoda |
|
Chrzcielnica |
Warto wiedzieć że w/w władcy przyjęli chrześcijaństwo w imieniu narodu w 337 roku.
Po powrocie czeka nas w Tbilisi kolejna uroczysta supra. Która to z kolei? Uwielbiam te ich imprezy. I wino. Najsmaczniejsze to Kindzmarauli.
Kolejny dzień, ostatni na gruzińskiej ziemi to między innymi Suchy Most. To ich najwiekszy bazar, jarmark. Można tu kupić dosłownie wszystko. Od monet, poprzez obrazy, aparaty Zenit poprzez noże, części do wszystkiego. I płyty. Winyle w niezłym stanie za naprawdę dobre pieniądze.
Jesteśmy jeszcze w Gori, mieście urodzin Józefa Stalina, tak tego samego, mam on tam swoje muzeum w którym czuć mocno jego kult, wagon muzealny którym podróżował a w nim kibel na którym zrobiłem sobie zdjęcie, mnóstwo pamiątek. Samo miasto robi wrażenie zacofanego i obumarłego, niemniej główna ulica nosi nazwę Stalin Avenue. Żart.
Dużo ciekawiej jest niedaleko Gori. Najstarsze miasto skalne to Upliscikhe. V w. p.n.e. Robi wrażenie samo położenie. To co pozostało warto zobaczyć. Nawet była tam kiedyś apteka.
|
morderca |
|
ajem na stalinowskim kiblu |
|
Stalin avenue |
|
skalne miasto |
Niesamowite jest to wracając do wątku ze Stalinem, i niewiarygodne że jeden z największych morderców tego świata jest postacią tak mocno czczoną przez starsze pokolenia.
Taka mała dygresja.
Wylatujemy z Gruzji obiecując szybki powrót. I tak się stało. Lipiec 2015 przynosi kolejną wizytę w tym niesamowitym kraju. Ale o tym innym razem.
Na zakończenie jeszcze kilka migawek z różnych stron samego Tbilisi, min. wizyta na ulicy Kaczyńskiego ale na szczęście nie Jarosława, pokaz konsumpcji pierożków, i jeszcze rzut oka na plac wyzwolenia i panoramę Tbilisi.
Kto nie był niech się pakuje. Gruzja czaruje.
|
Kaczynski street |
|
Plac wyzwolenia |
|
najlepsze z mięsem |
|
pamiętamy aby nie wyciekł wywar |
|
Tbilisi |
Ja jeszcze raz dziękuję Wife i dzieciom. Fenomenalny pomysł.