Wena, inwencja twórcza, pasja, marzenia…

Home » Wena, inwencja twórcza, pasja, marzenia…
pan wena

Cześć
Tak mnie w nocy obudziła chęć podzielenia się z Wami moimi spostrzeżeniami i opiniami na różne tematy że skróciłem sobie sen i siadłem do napisania kilku słów. To się wena chyba nazywa. W każdym bądź razie obudziła mnie inwencja twórcza. Wena a nie potrzeba fizjologiczna. Oto zatem jestem.
W głowie kołaczą mi się ciągle w głowie nowe pomysły oczywiście naturalnie związane z wyjazdami w góry. Ale nie tylko. Analizujemy to co za nami i zastanawiamy się także nad tym co może się nam przytrafić. Jako że przede mną wyjazd w me ukochane Tatry i lutowy wyjazd, wylot na penetrację Islandii zajmę się najpierw codziennymi wydarzeniami.

Tatry, zdjęcie niestety nie moje:(

W sekcji wywiadów dziś bohaterem będzie młoda dama, studentka psychologii, blogerka, jej dzieło pod nazwą 'Wilk i Owca” to skarbnica wiedzy z zakresu nauki studiowanej przez nią plus kulinarny warsztat z przewagą zdecydowaną dań wegetariańskich, wszystko szykownie oprawionych słownie i fotograficznie, można by rzec że chciałoby się skonsumować zdjęcie tak to fajnie wygląda. Poza tym prowadzi ta młoda dama dyskus o świecie czasem z samym sobą o problemach życia naszego codziennego.

owsianka pani Nicol

Jej imię to Nicol. I okazuje się że bardzo dobrze znam jej mamę. Świat jest mały. Ale to tak nawiasem mówiąc. Zapraszam do wywiadu gdyż nasza bohaterka pierwszy raz uzewnętrzniła się przed światem.

http://wilkiowca.pl/

Bałabym się… każdego dnia odczuwam strach przed czymś, ale skoro mówimy o konkretach, to bałabym się wyruszuć w samotną podróż szlakiem Pacific Crest, tak jak zrobiła to Cheryl Strayed.  Myślę, że jeśli bym to zrobiła, to być może przestałabym się już bać. Przy okazji polecam film „Dzika droga”.

Gdybym mogła wybrać miejsce do zamieszkania… byłby to domek nad jeziorem najdalej 50 km od gór 😉
Film wszech czasów… Mam kilka cudownych filmów na myśli, które obejrzałam w określonych momentach życia. Zazwyczaj nie były przypadkowe, bo każdy z nich mnie zainspirował, pomógł znaleźć odpowiedź na nurtujące pytania.
Płyta the best ever… Podobnie jak wyżej. Filmy i muzyka, po które sięgam są odpowiedzią na mój nastrój. Zazwyczaj trafiałam na płyty, na której są lepsze i gorsze kawałki. Jeśli znasz doskonałą, to mi ją podsuń – chętnie przesłucham.
Książka, którą ostatnio kupiłam… zazwyczaj kupuję na zapas. Ta, którą zaczęłam czytać to „Małe życie” o dojrzałej przyjaźni czterech mężczyzn, brutalnej przeszłości i trudach jakie spotykają ich na początku dorosłości.
Mój sportowy ideał…  to ten z pasją, świadomym zaangażowaniem, rozumiejący i akceptujący wzloty oraz upadki.
A muzyczny… pozostaje sobą, bez względu na obowiązujące trendy.
Muzyka, której nie znoszę… nadgorliwa, np. gorące hity rozbrzmiewające w radiu co 5 minut
Najchętniej podróżuję… Tam, gdzie mnie intuicja poniesie. Tam, gdzie będzie miejsce na odpoczynek, aktywność w otoczeniu natury, eksplorację tradycji i kultury.
Najgorsza moja cecha… niecierpliwość.
Najlepsza moja cecha… refleksyjność.
Najważniejszy zespół w historii rocka… dla mnie to Pink Floyd – przywołuje najpiękniejsze wspomnienia z pierwszych lat studiów psychologicznych, kiedy poznałam moją przyjaciółkę Alicję ;). Upajałyśmy się muzyką i uprawiałyśmy nostalgię.
Kim byłabym gdybym inaczej wybrała… wciąż sobą.
Pierwsze pieniądze zarobiłam… sprzatając.
Pierwszy koncert, na którym byłam… mini festyny się liczą? 😉 Nie jestem koncertowym typem, ale pewna 3majówka we Wrocławiu z udziałem: Hey, COMA, Kazika i Moniki Brodki zapadła mi w pamięć. 
Najbardziej obrzydza mnie… zawiść.
Przyszłość sportu… jeszcze więcej przekroczonych ludzkich granic.
Samochód… kiedyś się przyda. Póki co, całkiem nieźle radzę sobie z komunikacją miejską.
Recepta na sukces… bardzo uniwersalna: działanie w zgodzie z samym sobą, autentyczność. W to wierzę.
Ulubione danie… owsianka!
W telewizji oglądam… najczęściej odprężające mnie seriale.
Na co wydałabym ostatnie pieniądze… zabrałabym je w podróż dokądś, przed siebie.
Marzenia?… są bardzo osobiste i jak najbardziej realne. To jednocześnie moje cele.
Pyszne. Ciekawe. Frapujące. Trzymam kciuki za rozwój zarówno osobisty jak i kulinarny. 

Wracając do mych rozważań nad życiem to uczestniczyłem ostatnio w spotkaniu które zainicjował mój syn, 9-letni Szymon. W spotkaniu uczestniczyła także socjoterapeuta ze szkoły do której uczęszcza mój syn, pani Agnieszka. Spotkanie dotyczyło problemów emocjonalnych Szymona zarówno w szkole jak i w domu a także w czasie treningów. Szymon jest trochę łobuzem ale za to bardzo pewnym siebie, lubiącym być w centrum uwagi, nie bojącym się komentować pewne wydarzenia, czasami niepotrzebnie, niemniej postać to nietuzinkowa. Młoda osoba która już jest kontrowersyjna. Inna? W sensie charakteru z pewnością tak. Problem wywołany do tablicy to brak szacunku Szymona do nauczycieli, trenera a co najgorsze do nas. Do rodziców. Próbowaliśmy wielokrotnie sami z żoną zapytać skąd u niego zachowania typu: nienawidzę cie tato, ostentacyjne obrócenie się na pięcie w czasie prób rozmów, zatykanie uszu swoich, lekceważący wyraz twarzy. Na to wszystko zwróciła uwagę także pani Agnieszka która zauważyła podobna sytuację w zachowaniu w szkole. No i zaczęliśmy rozmawiać. Szymon jest także zawodnikiem zarówno pięcioboju nowoczesnego jak i chce zostać piłkarzem. Zajęć treningowych ma sporo. Udaje się nam to wszystko godzić logistycznie. W zajęciach na basenie i w terenie w czasie biegania biorę z Szymonem i jego grupą czynny udział. Czuję się tam członkiem prawowitym grupy. Dużo widzę, obserwuję, analizuję. Szymon od pewnego czasu wyrażał niechęć do pływania. Na początku był bunt z mej strony. Podstawowa zasada nic na siłę. Ale nie dawało mi to spokoju. Zbawienna okazała się rozmowa z Agnieszką. Jej sugestie. Moje informacje spowodowały że wraz z Szymonem umówiliśmy się na rozmowę w 3 pary oczu. Kilka dni wcześniej Szymon w rozmowie z panią Agnieszką zasugerował że jego niechęć do basenu to wynik szkalowania dokonań młodego przez dwóch starszych kolegów z drużyny. Rozmowa rozwinęła się do takiego stopnia że nie obyło się bez łez. Szymon jest strasznie wrażliwym młodym chłopcem. Cenić go trzeba za to że nie bał się porozmawiać o swych problemach na spokojnie nie tylko ze mną ale i w obecności w sumie obcej mu osobie. Wnioski po tej rozmowie były takie że natychmiast ten problem trzeba zgłosić trenerowi. I to już zostało zrobione. Pewnie ten proces trochę potrwa niemniej jestem przekonany że wszystko się ułoży. Czy ja mam coś sobie do zarzucenia gdyż w czasie rozmowy Szymon zasugerował że poświęcam mu za mało czasu. Trochę to zabolało. Ja sam uważam że dwa wspólne męskie wyjazdy w Tatry w tym roku, codzienne bycie z nim w czasie sesji treningowych, wspólne zabawy przy grach planszowych to za mało? Cofnąłem się pamięcią do mojego dzieciństwa i? Z rodzicami byłem w ciągu swego życia dwa razy na wspólnych wakacjach, i nie był to problem pieniędzy, wszystko poznałem dzięki sportowi. Obozy sportowe, częste wyjazdy na konsultacje pomogły mi zobaczyć najróżniejsze zakątki naszego kraju. A tu taki zarzut ze strony syna że nie poświęcam mu czasu. Smutno mi się zrobiło. Ale nie ma co beczeć. Trza działać. Rozmowa z trenerem już się odbyła. Wczoraj razem z młodym trening został solidnie przepracowany. Ma serce do walki. Może te jego chwilowe NIE na basenie to objaw zmęczenia. 

Szymon i Maja Włoszczowska

Przecież on trafił w tym roku do najstarszej grupy. Pływa i biega razem z 13-14 latkami. Pewnie też. Ale problem szatni jest na tyle duży że sam sobie z tym nie poradzi. Ja cieszę się że taka rozmowa doszła do skutku. Rozmawiać trzeba. Zdecydowanie.Nawet sam ze sobą. Nieustannie. W tym konsumpcyjnym życiu dobre relacje z synem czy córką mają wymiar ponad czasowy. A szczególnie młode osoby same z problemem sobie nie poradzą. Wracając do gór wywołanych na wstępie. Pochłaniam ogromne ilości książek o tej tematyce. Niedawno moim łupem padła książka, kolejna pozycja o Jurku Kukuczce. Pochłonąłem „Smak Gór” Ryszarda Pawłowskiego. Teraz na tapecie jest Nanga Parbat i Kolejna pozycja o Ryszardzie Pawłowskim którego miałem okazję poznać w miniony weekend podczas odbywającym się w Krakowie Festiwalu Górskim. Poza tym mnóstwo stoisk z odzieżą outdoorową, wszystko można było dotknąć, porozmawiać. Mnóstwo ludzi których pewnie jedną z najważniejszych pasji jest miłość do gór.

polecam

W którymś wpisie napisałem, a raczej pisałem to w każdym że marzy mi się wyjazd na trekking w Himalaje. Nie muszę się wspinać na ośmiotysięczniki, choć bardzo bym chciał, ale samo przebywanie w świątyni Gór i móc oglądać to własnymi oczyma, celebrować, karmić się najcudowniejszymi widokami, tak mówią ci co widzieli, byłoby spełnieniem moich marzeń. I słuchajcie. Moja kochana żona wyraziła zgodę na taki wyjazd.

Island Peak

Island Peak part 2

Za cel obrałem sobie wyjazd z Panem Ryszardem Pawłowskim na Nanga Parbat i Island Peak. Jest tylko jeden mały problem. Koszt podróży. 4 tysiące dolarów plus bilet lotniczy. Miesiąc prawdziwej górskiej wyrypy. I teraz mega was zaskoczę. Gotowy jestem celem nazbierania funduszy sprzedać rower. Swój szosowy rower. Kilka lat temu na sam pomysł stuknął bym się w czoło kilka razy a teraz. Zmieniają się priorytety. Inne są też cele. Niedawno jeden z moich znajomych zapytał mnie jaki cel sobie stawiam? Taki kolejny. Rzekłem natychmiast że chciałbym się sprawdzić w naprawdę wysokich górach.

Ama Dablam

Cześć kolegów nazywa mnie koń. Czy koń pociągnie tak wysoko? Ama Dablam to góra przepiękna, wznosząca się na 6812 m.n.p.m. a Island Peak to góra mająca nieco ponad 6189 m.n.p.m. Chciałbym bardzo pojechać na trekking właśnie z Panem Pawłowskim. Jego agencja czyli Patagonia ma bardzo dobre recenzje i opinie i stąd decyzja aby w tamtym kierunku wybrać się z kimś bardzo doświadczonym. Pan Ryszard na samym Evereście był 5-ciokrotnie. Wszedł także na K2. Wspinał się z Jurkiem Kukuczką czy Krzysztofem Wielickim. Popularny „Napał” gwarantuje bezpieczeństwo a i zarazem dużą dawkę adrenaliny. A to lubię bardzo.

I Ama Dablam

Projekt oficjalnie otwieram. W przerwie świątecznej zabieram się także nad projektem: skąd wziąć tak duże fundusze.

w drodze na Ama Dablam

Trzymajcie jak zawsze kciuki.Za kilka dni wybieram się z kilkoma znajomymi w Tatry na kurs zimowy. To kolejny element mej edukacji górskiej. Każdy wątek edukacyjny ma pomóc mi i ułatwić mój rozwój w tej dziedzinie. Jak pokazuje życie każdy trening przyczynia się podnoszenia swych umiejętności. Kocham to robić. A wizja i możliwość noclegu w jamie śnieżnej przyciąga jak magnez. Narazie prowadzę wielką edukacją teoretyczną. 

tatry, zdjęcie niestety nie moje:(

Poza tym Szymon w ubiegłym tygodniu startował pierwszy raz w zawodach PentaDay organizowanych przy okazji Mistrzostw Polski w kategorii do 14 roku życia w Spale. Oczywiście mówimy tu Pięcioboju Nowoczesnym. Dwie życiówki. Szczególnie ta biegowa robi wrażenie. 600 m w 2:007. Zuch. Julia, moja córka uparcie dąży do swojego celu który sobie wyznaczyła czyli medycyna. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Za oknami wietrznie i deszczowo, zatem wybrałem się dziś z żoną na zajęcia z jogi. Bolące plecy po zajęciach jakby trochę odpuściły. Zresztą był to mój debiut. Zajęcia polecam bardzo, szczególnie osobom które ćwiczą bardzo intensywnie i nie do końca mają czas aby zaraz po treningu zadbać o prawidłowy streching. Myślę że to nie były moje ostatnie zajęcia. Żegnam się z Wami. Do usłyszenia. Jestem przekonany ze zbliżający się wyjazd w Tatry dostarczy mi mnóstwa emocji oraz Wam wielu ciekawych, interesujących zdjęć i mych spostrzeżeń.See you.