Zatoka Pucka 2022

Home » Zatoka Pucka 2022

Buona sera
Ciao amici

Kończy się rok 2022 (zaczynając pisać ten rozdział tak właśnie było). Ostatni dzień roku a ja wracam do czasu wakacji. Tym razem wakacje w Polsce. W połowie roku krążyły opinie obiegowe że na wakacje w Polsce to stać tylko krezusów. Wszystko drogie. Dzięki rządzącym i przez Tuska. Wiadomo.
Zatem jako krezusi wybraliśmy Zatokę Pucką i ciszę, której oczekiwaliśmy wynajmując dom obok Pucka w Żelistrzewie. Pensjonat Anna. Miejsce iście spokojne i gwarantujące spokój. Na nasze wakacje zaprosiliśmy tym razem starszą siostrę mojej żony wraz z mężem i doskonale znanych Wam uczestników przeróżnych wyjazdów, rodzinę ze Świebodzina czyli Agnieszkę, Krzyśka i Maję. Był to też pierwszy wyjazd na którym nie było z nami naszej Frani.

Dodam tylko że kilka dni przed wyjazdem uczestniczyliśmy w znakomitym, niepowtarzalnym i wyjątkowym wydarzeniu muzycznym mającym miejsce w Krakowie a mowa o koncercie Pearl Jam. Koncert który zostawił mnie z buzią rozdziawioną z zachwytu i do dziś na samo wspomnienie powoduje ciarki na ciele. Alive.
Kilka dni później jesteśmy w Zatoce Puckiej. Sama zatoka jest niewątpliwie bardzo ciekawa a szczególnie fakt, że woda jest tu płytka i mamy wrażenie jakbyśmy byli nad jeziorem. Brakowało trochę szumu fal i morskiej bryzy ale i tak z tak spokojnego miejsca udało się wyciągnąć to co najlepsze.

Wśród wielu atrakcji jakie mieliśmy w planach były Hel, Stocznia Gdańska, Muzeum II wojny i wizyta na stadionie Lechii Gdańsk.
Zaczęliśmy od fokarium i wizyty na Helu. Założyliśmy również że większość miejsc odwiedzimy nie ruszając w ogóle samochodu a korzystając z dogodnych rozwiązań oferowanych przez PKP.
I tak na Hel pojechaliśmy pociągiem. Szczególnie w okresie letnim pociąg jest dobrym rozwiązaniem gdyż unikamy wszechobecnych korków.
Warto pamiętać o zakupie biletu nieco wcześniej, daje nam to komfort powrotu bez stresu. Ja używałem aplikacji #koleo.
Spora kolejka do fokarium nie odstraszyła nas i pokornie wyczekaliśmy momentu umożliwiającego podziwianie tych pięknych ssaków. Foki dały swój show powodując wielki zachwyt szczególnie u najmłodszych turystów.

Później było molo, spacer najstarszą ulicą w Helu, podziwianie Neptuna, pomnik bardzo podobny do tego z Bolonii, oczywiście lody i powrót w niesamowitym tłoku w piętrowym wagonie lokalnego przewoźnika.
Kolejny dzień rozpoczynam w gdyńskim klubie Crossfit. Avanport polecam wszystkim którzy są przejazdem i mają ochotę na porządny wpierdol. Ja „wyszłem” z klubu ukontentowany.
W międzyczasie trwały usilne próby znalezienia miejsca gdzie nasz nadworny wędkarz mógłby poczuć się zadowolonym. Mowa tu o Szymonie. Zabrawszy cały sprzęt oczekiwał pełni wędkarskich doznań. Byliśmy w porcie w Pucku ale nic nie udało się złowić. Poszukiwania trwały dalej. Jak się później okaże to było jedyne ciekawe miejsce.
Kolejne atrakcje czekały na nas w Gdańsku. Zaplanowaliśmy wizytę w Muzeum II wojny światowej. Ale zaczęliśmy od wejścia do Muzeum Solidarności. Dla nas, przede wszystkim dla naszych rodziców jak i dla naszych roczników to miejsce historyczne, przełomowe. Mówi się nawet o tym że dzięki strajkom w Polsce, Lechu Wałęsie i porozumieniach wynikających ze strajków skończył się komunizm nie tylko w Polsce. To dało impuls do działań obalających rządy komunistów w Niemczech, Czechach, Rumunii i pozostałych państwach bloku radzieckiego.
Brama wejściowa do stoczni taka jak dawniej. W tym miejscu Lech Wałęsa a nie przepraszam jeden z Kaczyńskich a może Morawiecka kłamliwa postać stworzyły drogę do wolności. Wspomniani dwaj ostatni robią wszystko aby tamte czasy wróciły. Nagle strefa euro jest im obca, jest wrogiem. Miało nie być polityki. Ok.
W środku w sali gdzie podpisano porozumienia wielka makieta i podest, stoły, krzesła, sztandary. Kiosk z piwem znany tylko naszym rocznikom stoi na rogu zaraz po wyjściu z sali obrad. Idziemy dalej. Stocznia zmienia swoje oblicze. Wokoło rosną apartamentowce.
I samo muzeum II wojny.

Wielkie, betonowe z zewnątrz budynki. W środku surowe ściany doskonale komponują się z elementami ekspozycji. Wielkość muzeum umożliwiło podwieszenie pod dachem myśliwca a na barykadach stoi czołg, i to nie jeden. Sama ekspozycja podzielona na kilka najważniejszych części. Okres przedwojenny, sama wojna, uczestnicy, zagłada ludzkości i nazizm, getto, obozy, czas powojenny. Każda część kończy się interaktywnym testem w którym możemy ale nie musimy brać udziału sprawdzając wiedzę którą mieliśmy wchodząc do środka jak i ciekawostki które poznaliśmy podczas zwiedzania. Zapomniałem dodać że przed wizytą warto zarezerwować bilety na konkretną godzinę wraz ze słuchawkami gdyż cała ekspozycja opiera się na słuchawkowym lektorze. Najsmutniejsze części ekspozycji to oczywiście strefy getta i obozów koncentracyjnych czy radzieckich gułagów. Wniosek po wizycie w tych częściach jest jeden – obyśmy nie doczekali takich czasów, i niestety ponownie trochę polityki – obóz rządzący dzieli i propaguje, namawia do ruchów nacjonalistycznych. Dramat.

Ponad 3 godzinna wizyta w muzeum zrobiła na uczestnikach wielkie wrażenie. Polecam każdemu to fantastyczne miejsce. Po wizycie w muzeum wpadliśmy na chwilę na Stare Miasto które jak zawsze zachwyca.
Kolejny dzień to ponowna wizyta w Gdańsku ale tym razem w okrojonym składzie. Ja z Jackiem udaliśmy się na stadion piłkarski, jeden z najładniejszych stadionów w Europie, gdzie swe mecze rozgrywa Lechia Gdańsk na mecz ligowy z Koroną Kielce. Pozostała część ekipy udała się na północ a konkretnie do Władysławowa, w podróż sentymentalną. My na stadionie, przy pięknej pogodzie, z dobrym miejscem do obserwacji meczu byliśmy świadkami porażki gdańszczan z beniaminkiem z Kielc. Kibice Lechii nie mieli powodów do radości.
Zarówno my jak i pozostali uczestnicy wakacyjnych wojaży byliśmy jeszcze z wizytą w bardzo ciekawej knajpie w Jastrzbiej Górze. U Rybaka, gdzie kosztowaliśmy ze smakiem lokalne cuda kulinarne. Najsmaczniejsze były „bulwę ze sledzem, regionalna potrawa składająca się z pieczonego ziemniaka ze śledziem w sosie śmietanowym”, ryba i zarówno dorsz jak i halibut, i zupa rybaka, wyśmienita rybna zupa, nieco pikantna. Generalnie jak zapytacie mnie o ceny to byliśmy zaskoczeni, całkiem znośnie ale za to jakość świetna.
W ten oto sposób zakończyliśmy wakacyjną, nadmorską przygodę. Jak zawsze świetne towarzystwo, fajna miejscówka, pogoda. Wszystko się udało.
Dziękuję wszystkim i zapraszam na bloga. Zdjęcia czekają.

Ci vediamo.
Buona giornata.