Wysokie Tatry, Słowacja 2016, part 1

Home » Wysokie Tatry, Słowacja 2016, part 1
dolina młynicka

Tak. Wydarzyło się. Zakończenie sezonu który nigdy się nie rozpoczął już za nami. Można by rzec niestety. Tak, niestety, jest smutek, ale chwilowy. Po kilku sekundach wracamy do wydarzeń z ostatnich kilku dni. Pojawia się uśmiech. U niektórych z nas pojawiły się łzy. Endorfiny buzują. Świat stanął dla nas na te kilka dni. Czas się zatrzymał. Nic nie było ważne. Poza nami samymi i otaczającymi nas fantastycznymi kompanami na szlaku oraz niesamowitymi widokami. CUDO.To co się wydarzyło zostanie w nas na zawsze. Absolutnie jeden z najbardziej wyjątkowych zakończeń jakie mogliśmy sobie wyobrazić.

zestaw

Torpeda. Petarda. Nie wiem jak to wyrazić. Czy to co spotkało mnie i mych kompanów na szlaku uda się Wam przedstawić w jasnej i czytelnej formie a zarazem z tak wielkim ładunkiem endorfin, emocji, uśmiechu, zachwytu. Do dzieła.
Zgodnie z tradycją przedstawię głównych bohaterów wydarzeń: Jaca Kozioł, Jaszczomb, Fedur, Ricco Rocco, Marud, Miś, Sówka, Ninja i ajem.
Termin: 01-05.09.2016r.,
Gdzie: generalnie parking w Strbskim Plesie ale później byliśmy wszędzie.
Plan zakładał zdobycie: Bystrej Ławki ok. 2300 m.n.p.m., Koprovsky Stit 2363 m.n.p.m., Rysy od strony słowackiej 2503 m.n.p.m., Przełęcz pod Osterwą 1959 m.n.p.m. i kilka innych jeszcze atrakcyjnych schronisk oraz dolin.
Zaczynamy zatem.

tshirty

Wyjazd z Zielonej Góry nastąpił zgodnie z zakładanym planem w granicach godziny 17. Na pierwszym postoju Jaca Kozioł rozdał nam pamiątkowe koszulki. Kierunek Słowacja. Podróż przebiegała bez żadnych problemów. Dużo śmiechu i żartów. Nawet wypadek na A4 przed Wrocławiem nie był w stanie wytrącić nas n dobrego nastroju. Około godziny 1 docieramy do Strbskiego Plesa. Znajdujemy parking w centralnej części miasteczka. Rozpoczynamy celebrację urodzin naszego Kolegi Jaca Kozła. Co prawda jego urodziny już miały miejsce ale nie było okazji do wspólnej zabawy. Szukamy miejsca do spania jednocześnie. Niedaleko parkingu znajdują się budki drewniane w których w ciągu dnia sprzedawane są pamiątki.

moje miejsce noclegowe

miś

Suche, pod dachem idealnie nadają się na krótki sen. Sówka i Ninja jedynie wybierają na nocleg samochód. My rozkładamy karimaty i śpiwory i zasypiamy. Budzą nas pierwsze promienie słoneczne. I Ninja który udaje misia próbuje nas wystraszyć. Pobudka. Ja z Misiem udajemy się do Starego Smokovca do piekarni po bułki i inne niespodzianki. W tym czasie nasi koledzy już szykują się do wymarszu. Wracamy. Pieczywo. Kawa. I niespodzianka wielkiego kalibru. Radość. To zapowiedź czegoś wyjątkowego.

dworzec

Ruszamy. Obieramy cel – Bystra Ławka. Zaczynamy żółtym szlakiem. Dolina Młynicka. Wodospad Skok. Powrót doliną Furkotną. Pamiętając że pierwszy nocleg mamy w schronisku pod Soliskiem zabieramy na szlak mniejsze plecaki gdyż wrócimy w to miejsce przed wejściem do samego schroniska.

wejście na szlak

Podczas pierwszych minut przejścia towarzyszy nam deszczyk zapowiadany na godziny popołudniowe. Nic to. Opad trwa 2 minuty. Wchodząc do lasu na właściwy szlak pojawia się słońce które bedzie nam towarzyszyć już do niedzielnego wieczoru. A mamy wczesny piątkowy poranek. W górę. Po leśnym odcinku wchodzimy na kamieniste podejście, pojawiają się kosodrzewiny. I pierwsze zachwycające widoki. Grań Soliska po jednej i Grań Baszt po drugiej stronie.

grań Soliska

Grań Baszt

No i Wodospad Skok. Im bliżej niego samego tym widok i rozmiar wodospadu coraz bardziej imponujący. Później droga zamienia się w kamieniste płyty, dość śliskie, ubezpieczone łańcuchami. Jako że piątek pogodny wędrowców na szlaku całkiem sporo, na tyle że w kilku miejscach jest mały korek. Widok nad wodospadem równie atrakcyjny jak ten widziany z dołu. Idąc dalej docieramy do Stawu nad Skokiem.

wodospad Skok

widok z góry

zabezpieczenia

Między nami szczyt Hruby Wierch i Szczyrbski Szczyt.

elementy rozbitego śmigłowca

Ciągle idziemy kamienistymi płytami. Docieramy do miejsca w którym w 1979 roku miała miejsce jedna z najtragiczniejszych katastrof w górach. W tym miejscu rozbił się śmigłowiec z 9-cioma ratownikami na pokładzie którzy przylecieli nieść pomoc turystce w Niemiec która jak się później okazało sama zeszła na dół.

widok na dolinę młynicką

dolina, podejście

staw nad skokiem

podejście

grań Soliska

kamloty

przy Capim Stawie

Dramat. Na wielkiej płycie cokół z tablicą, w innych miejscach widoczne pozostałe części rozbitej maszyny. Chwila zadumy i idziemy dalej. A dalej coraz wyżej i stromiej. Pojawia się przed nami Capi Staw. Później żółty szlak skręca mocno w lewo i dalej po płytach w kierunku na Bystry Przechód. Płyty coraz większe. Coraz wyżej. Brak tlenu zauważalny jak i pierwsze zmęczenie.

widok nieziemski

podejście pod Bystrą Ławkę

i dalej

i dalej

i dalej

jesteśmy

ajem z ricco

szczerba bystrej ławki

miś podczas zejścia

Osiągając kulminacyjny punkt dochodzimy do szczerby Bystrej Ławki także zabezpieczonej jak się później okaże z obu stron łańcuchami. I tak z jednej strony widok na Capi Staw który wieńczy podejście od strony doliny Młynickiej, na wprost Koprovsky Stit. Po drugiej stronie przed nami dolina Furkotna. Po zejściu z ekspozycji postanawiamy wrzucić coś na ząb. Bufet w takich okolicznościach przyrody, w tak znamienitym gronie zachwyca. I legendarna już kanapka z konserwą okraszona cebulą popijana herbatą nie ma sobie równych. Delicious. Deliszysz.

smacznego

Po odpoczynku wracamy powoli pod parking. Zejście tą stroną jest bajecznie proste. Żadnych utrudnień. Kosodrzewiny. Kamienie. I widoki. Zachwycające. Bajeczne.
I doskonałe humory.

widok na dolinę Furkotną

Nawet wizja zejścia do samochodu, przepakowanie i ponowne podchodzenie nie hamuje naszych temperamentów.

niedaleko schroniska

Każdy z nas marzy o małym zimnym złocistym napoju. Ostatnie odcinki zejścia to dyskusje na temat tego czy czasem nie wykorzystać okazji i wjechać do schroniska wyciągiem. Wyłamujemy się z tego pomysłu tylko ja i Sowa. Pozostali w pełnym komforcie wjeżdżają do schroniska. A my powoli mozolnie podchodzimy do schroniska. Przed nami Solisko. A w schronisku niespodzianka. Kolejna tego dnia. Brak prysznica. Buhahahaha.

podejście pod schroniska od miasta niebieskim szlakiem

Myjemy się w umywalce. Wejście do schroniska zajmuje nam niecałą godzinę. Zaoszczędzone 13 euro. Piękny widok trwa. Chwilo trwaj chciałoby się powiedzieć. W schronisku poza nami i obsługą jest jeszcze koleżanka podobna do Alicji Majewskiej i Paula która oddzieliła się od swojej grupy. Początek wieczoru nie zapowiada jego wybuchowego zakończenia. Jest złocisty trunek. Jest trunek inny. Dyskusje. Opowieści. Relacje. Spostrzeżenia. Żarty nie mające końca. Figle. I tańce mają miejsce. Nasz naczelny tancerz Miś występuję w rolach głównych. Wtóruje mu Ninja, przyłączają się następni. Hulanki, swawole. Wieczór nie ma końca. Obsługa zostawia nas samych. Jaca kozioł zostaje DJ-em. Są wszystkie hity obecnego lata. Zabawa trwa. Na bosaka większość z nas szoruje po parkiecie. Nie sądziłem że coś takiego jest możliwe. A jednak.

widok ze schroniskowego okna

Powoli wycofujemy się do pokojów. Łóżka trzy piętrowe. Niebezpieczne jak się później okaże. Jeden z naszych kolegów pod osłoną nocy wypada z gniazdka i ląduje na podłodze. Hit wieczoru. Żyje. Rano okaże się że nic mu nie jest. Starty w postaci połamanej deski sedesowej. Jedynie. Śniadanie zjadamy w pięknym słońcu, w otoczeniu gór. To fantastyczne rozpoczęcie kolejnego dnia który okaże się jeszcze lepszy niż poprzedni. Nie on nie był lepszy, był równie doskonały. Ale o nim w następnym wpisie.
Kolejne dni będą jeszcze ciekawsze, jeszcze bardziej efektowne. Brawo MY!!!!
Ogólnie podsumowując ten dzień, ponad 19 km w nogach, litry wylanego potu, dużo śmiechu i doskonałego humoru, wszystkim proponuję ten kierunek wycieczki, młynicka jest piękniejszą doliną w podejściu od Furkotnej. Stare mapy sugerują że jest to szlak jednokierunkowy, nieprawda, możemy poruszać się w obu kierunkach.

Dobra, miłej lektury. Czus.