Buongiorno
Ciao tutti
Pierwszy dzień w stolicy Grecji, wykorzystany chyba maksymalnie, wieczorne dyskusje i przegląd zdjęć potwierdził tylko że Ateny mają wyjątkową jakość i są kopalnią, ogromnym wykopaliskiem historii antycznej.
Może posiadacie wasze spostrzeżenia po lekturze nowego wpisu, może ktoś z Was był w Atenach i ma inne zdanie co do Akropolu. Może jest przereklamowany?
Co w kolejnym dniu wizyty w Atenach?
A mianowicie ja zaraz po śniadaniu idę obejrzeć stadion legendarnego klubu greckiego czyli Panathinaikosu. Gmoch, Górski, Wandzik, Warzycha. Te nazwiska na stałe wpisały się w historię tego klubu.
Zresztą, w przypadku pana Gmocha, jest on mieszkańcem przedmieść Aten, bywa często w stolicy na kawie, liczyłem po cichu na spotkanie z trenerem. Miałem ze sobą autobiografię pana Jacka i liczyłem że może uda się zdobyć autograf.
Poza tym obowiązkowa wizyta w sklepie firmowym.
Sam stadion położony w środku osiedla z zewnątrz odstrasza. Stary, z odpadającymi tynkami, przypomina mi nasze stadiony sprzed przemian.
W rozmowie ze sprzedawcą w sklepie, na moje pytanie o nowy stadion, delikatnie się uśmiechnął i stwierdził że może za dwa lata coś się zacznie budować. Mecze krajowe rozgrywają na tym swoim stadionie, europejskie puchary tylko na stadionie Olimpijskim.
Co poza tym?
Wizyta na wzgórzu Likavitos. Na deser. Agory Grecka i Rzymska. Zaczynamy ponownie od historii.
Otóż umawiamy się że ja rano obejrzę stadion a pozostali udadzą się do centrum i w punkcie przy jednej ze stacji metra a mianowicie stacji Monastiraki.
Spotkamy się ponownie. I już wspólnie będziemy ponownie odkrywać tajemnice antycznych Aten.
Korzystając z naszego biletu na początek wchodzimy do Biblioteki Hadriana. Zaraz jak miniemy pchli targ i Plac Monastiraki (pod nami stacja metra) kierując się do kas Akropolu, po lewej stronie pierwsza ekspozycja archeologiczna to właśnie biblioteka. Najlepiej zachowana część biblioteki równie dobrze widoczna jest z ulicy.
Następnie Agora Rzymska z wieżą Wiatrów. Powstała już w czasach rzymskich i bardzo często nazywana jest Forum. Sama wieża, świetnie zachowana pełniła kiedyś funkcję stacji meteorologicznej.
Kolejny punkt na naszej mapie wędrówki po starożytnej części Aten to kolejna Agora z Stoa Attalosa i dom Hefajstejona.
Rozległe stanowisko archeologiczne na które warto zarezerwować sobie około 1,5 h. My zaczynamy od najlepiej zachowanej budowli czyli domu Hefajstejona, Agory Greckiej. Położona na wzgórzu budowla zachwyca swym wyglądem i stanem.
Mijamy kolejne mniejsze i większe stanowiska archeologiczne. Zachwycają dobrze zachowane wazy, kolumny. Na deser zostawiamy sobie Stoa Attalosa. Pięknie odbudowana kiedyś służyła jako miejsce spotkań oraz targu. W środku znajduje się muzeum z bardzo ciekawymi eksponatami. Agora Ateńska jest mniej oblegana niż Akropol lecz warta odwiedzin. Zaraz po wyjściu udajemy się na kawę po grecku i zimny napój bogów. Kelner który nas obsługuje okazuje się że jest niesamowitym poliglotą, mówi w kilku językach a i owszem po włosku również zatem i ja swobodnie mogę potrenować swój włoski. Urodzony w Albanii gdzie jednym z języków w szkole był właśnie język Dantego operuje w/w bardzo dobrze. Ale. Kawa po grecku. Bardzo podobna w sposobie parzenia jak kawa po turecku, zresztą różnice są tylko w nazwie ponieważ nazwa się zmieniała po 1955 roku kiedy to Turcy wygnali Greków ze Stambułu i ci na znak protestu postanowili wymazać wszystko co kojarzy się z Turcją i wprowadzić swoje odpowiedniki. Taka ciekawostka.
Samą kawę przygotowuje się w specjalnym miedzianym tygielku zwanym dżezwie, ze specjalnie przygotowanej kawy o konsystencji pudru. Trzeba oddać że picie kawy w tak cudownych okolicznościach – widok na Akropol, powodował że jej intensywność tylko potęgowała piękno otaczające nas tej chwili.
Trudno było się z tym widokiem rozstawać ale czekajcie, w planach przecież wizyta na wzgórzu Lykavittos i spojrzenie na wzgórze Akropol przenosi w inny wymiar.
Udajemy się piechotą z centrum miasta. Przed nami około 25 minutowy spacer. I pogoda się delikatnie zmienia. Opuszczamy na chwilę dzielnicę Plaka i po kilkunastu minutach z przerwami na pytania naszych żon: daleko jeszcze? meldujemy się w punkcie gdzie możemy kupić bilet na kolejkę i wjechać na szczyt oraz spróbować pokonać kilkadziesiąt metrów przewyższenia i podziwiać widok z góry.
Ja wybieram drugą opcję i po kilku minutach melduję się na szczycie, stoi na nim mały klimatyczny kościół i niedaleko kawiarnia. Po kilku minutach pojawiają się pozostali. I faktycznie widok i na Ateny i na Akropol wart jest poświęcenia kilkunastu minut i oddalenia się od centrum miasta.
Widać doskonale Pireus ze stadionem, zatoką, znalazłem kolejny stadion ateńskiego klubu AEK Ateny, okoliczne wzgórza lecz najbardziej przyciąga Akropol. Zaczyna padać więc meldujemy się w kawiarni i zamawiamy złoty napój bogów i naturalnie kawę. Trochę popaduje ale nam to nie przeszkadza i wracamy nie śpieszno do dzielnicy Plaka. Przed nami ostatnia kolacja w Grecji, wino, ser feta, pyszne warzywa. Powoli podsumowujemy nasz kolejny wspólny, bardzo udany wyjazd. Ateny to bardzo ciekawy kierunek, polecamy szczególnie poza sezonem. Jest spokojniej, bez kolejek i dzikich tłumów.