Ciao
Buongiorni tutti.
Wracamy do Włoch. Si. Certo. Giusto. Wracamy.
Po bardzo udanych wycieczkach do dwóch europejskich stolic a mianowicie Lizbony i Aten, czas na powrót do Włoch.
Okazja niebywała. Mecz Napoli na Stadio Armando Maradona. Co prawda ligowy ale zawsze a poza tym w tej wycieczce biorą udział córka Julia i jej koleżanka Zosia.
Dla mnie wizyta w Neapolu będzie drugą wizytą, na stadionie pierwszą a poza tym chcemy zobaczyć Salerno i może któreś z magicznych miejsc na wybrzeżu Amalfi?
Bilety lotnicze kupujemy z dużym wyprzedzeniem. Tym razem lecimy z Berlina liniami EasyJet.
Po drodze znajdujemy apartament i kupujemy bilety na mecz. Te ostanie na dwa tygodnie przed wydarzeniem. 60 euro w świetnym miejscu dla mnie i 40 euro dla Julki. Czeka nas wydarzenie związane z udziałem Napoli i Frosinone.
Napoli, miasto pizzy i Maradony, miasto kontrastów, miasto bałaganu i śmieci. Miasto jakże różniące się od uporządkowanego Mediolanu czy też stolicy, Rzymu.
Stolica Italii również widnieje w planach podróży.
To lecimy. Wylot z Berlina o pogańskiej godzinie. Docieramy na lotnisko dzięki uprzejmości moglie, terminal numero 1 budzi się powoli do życia. Właśnie. Pierwsza ciekawostka. EasyJet odprawiany jest z głównego terminala. Hurra.
Wszystko przebiega bez kłopotów. W samolocie marki Airbus siedzimy obok siebie. Podróż przebiega bez żadnych kłopotów. Po 8 lądujemy w Neapolu i udajemy się na autobus. Tu informacja dla wszystkich zainteresowanych, nadal funkcjonuje autobus – koszt biletu 5 euro, i spokojnie dojedziemy nim na Piazza Garibaldi w centrum Neapolu. Tam znajduje się dworzec kolejowy i linie metra 1 i 2. Bilet można kupić u kierowcy i można płacić kartą.
Po około 15 minutach meldujemy się na Piazza Garibaldi. Kierujemy się na stację metra i tu pierwsza niespodzianka. Metro nie kursuje gdyż maszyniści postanowili strajkować. Wznowienie ma nastąpić około 11. Postanawiamy udać się do naszego apartamentu na piechotę. Dziewczyny mają walizki na kółkach, będzie trochę niekomfortowo.
Mijamy Piazza Garibaldi i udajemy się w kierunku naszego apartamentu.
Po kilku minutach spaceru postanawiamy przywitać się śniadaniowo z Neapolem nie inaczej jak fantastyczną kawą i cornetto z pistacjami. Chłopak który nas obsługuje okazuje się być niezłym gadułą i kibicem Neapolu. Jak dowiaduje się że my specjalnie przylecieliśmy do Neapolu na mecz postanawia sprawdzić moją koszulkę i szalik. Jest pod wrażeniem. A później to jest genialny dialog o własnych doświadczeniach z wizyt na innych meczach i stadionach. Jest też pokaz filmów z ceremonii wygrania przez Napoli scudetto czyli mistrza kraju (mówimy o piłce nożnej, która w Neapolu ma status niewyobrażalny). Widać na nim jak tysiące ludzi w jednym momencie oszaleli.
Żegnamy się z zaproszeniem do Polski i udajemy się do centrum. Nasz apartament znajduje się w centro storico. Ostatnie metry to niekomfortowa wspinaczka po śliskich, czasami brudnych sporych rozmiarów kostkach granitowych. Ale docieramy na Via Santa Teresa Degli Scalzi. Świetny apartament ukryty jest w starej kamienicy na 4 poziomie. KIlka kodów i meldujemy się w środku. W związku z tym że jesteśmy tak wcześnie w Neapolu, postanawiamy że na początek udamy się do Pompei.
W międzyczasie kupujemy 3 dniową kartę ArteCard. Podczas poprzedniej wizyty w Neapolu również korzystaliśmy z tej karty. Poniżej link:
Czy warto kupić kartę. Oczywiście. Posiadając ją możemy skorzystać z trzech wybranych z ponad 20 atrakcji turystycznych za darmo a pozostałe z rabatami. Koszt karty dla dorosłej osoby 32 euro i dla przykładu wejście do muzeum w Pompei to wydatek rzędu 22 euro. Także licząc dodatkowe atrakcje takie jak muzeum archeologiczne gdzie wejście kosztuje 18 euro już nam się ta karta zwraca.
My w każdym bądź razie kartę kupujemy i udajemy się na dworzec centralny metrem. Żart. Idziemy na piechotę. Metro nadal nie działa. Strajk się przedłuża.
Docieramy na stazio centrale przy Piazza Garibaldi i udajemy się na peron z którego w kierunku Sorrento odjeżdża Circumvesuviana. Jak dobrze pamiętam peron 3. Kolejka jedzie około 35 minut.
Docieramy na miejsce. Wejście do muzeum 150 metrów od dworca. Załatwiamy bilety i po chwili meldujemy się w środku. Po poprzedniej wizycie mam niedosyt związany z nie odwiedzeniem teatrów wielkiego i małego i to jest cel nadrzędny. Umawiam się z dziewczynami że potrzebuję 1,5 h. W centralnej części mamy się spotkać ponownie.
Zatrzymujemy się przy budynku Bazyliki. Okazałe kolumny, wielki plac świadczy o wielkości tej budowli. Idę w prawo w kierunku teatrów. Mijam dom Loretjusza Tyburtynusa. Jestem pod Teatrem Wielkim. Jest imponujący a szczególnie robi wielkie wrażenie gdy stajemy na jego scenie. Obok teatru znajdują się koszary gladiatorów. Tuż obok wejścia do teatru Wielkiego znajduje się wejście do mniejszego z teatrów. Następnie pukam do drzwi Casa Dei Ceii. Piękne malowidła pokrywają wnętrze budynku. W mieście istniało ponad 20 domów uciech. Kilka tawern. I wielki amfiteatr. W jego wnętrzu zabrzmiały dźwięki muzyki Pink Floyd, wydane później jako live in Pompei. Genialne.
Łuk Kaliguli. Świątynia Apollina. Dom Wenus. Z podziwem mijam odkopane zabudowania. Docieram do Forum i Świątyni Jowisza. Tu mamy swój punkt zborny. Widać uśmiechy na twarzach dziewczyn. Podobało im się tutaj. Generalnie potężną dawka historii. Potężny jest też sprawca tego cudu czyli Wezuwiusz. Górujący nad Pompei i Neapolem wulkan jest wizytówką tego miejsca.
Wracamy do Neapolu. Czas na posiłek a jak mowa o jedzeniu to na myśl przychodzi jedno słowo – PIZZA.
Udajemy się do najbardzej rozpoznawalnej pizzerii w Neapolu czyli Antifa Pizzeria da Michele, działająca od 1870 roku. Nic się na szczęście nie zmieniło. Zarówno system zamawiania miejsca przy stoliku, jak i smaku i jakości tej pizzy. W porównaniu do poprzedniej wizyty pizza podrożała o 1 euro. Nadal jest niesamowita. Pizza Margherita kosztuje 5,50 euro. Jest nieprawdopodobnie pyszna, rewelacyjna, obłędnie smaczna. Kto nie jadł pizzy w Neapolu nie powinien się wypowiadać na jej temat w ogóle. Żart oczywiście.
Było pysznie.
Pora wieczorna i wizyta w centro storico, katedra w Neapolu, doskonała, piękna fasada, budynek wciśnięty pomiędzy inne zabudowania. Największy budynek sakralny w Neapolu. Katedra znana też pod dwiem innymi nazwami: Duomo di San Gennaro oraz Duomo di Santa Maria Assunta.
Niemniej i nie więcej najważniejszym bogiem i największym jednocześnie jest postać Diego Maradony. Prawdziwy Bóg. Wszędzie w mieście, w każdym nawet najmniejszym zakątku miasta jest jakiś dowód wielkiej miłości neapolitańczyków do argentyńskiego wirtuoza futbolu.
Ten bardzo długi dzień kończymy pysznym zimnym prosecco. Nigdzie indziej ten napój nie smakuje tak dobrze jak we Włoszech.
Następny dzień to wizyta w stolicy Italii.
Tymczasem zostawiam Was ze zdjęciami i opisem wycieczki, czekając na komentarze.
Buona giornata.