Homerowska Itaka i Ainos Oros 🇬🇷

Home » Homerowska Itaka i Ainos Oros 🇬🇷
Itaka
Ciao.
Bardziej bouna pomeriggio.
Za oknami dzień coraz krótszy. Listopad. Dotychczas całkiem ładny listopad. Czas zakończyć wątek związany z bardzo udanym wyjazdem na październikowe wakacje. 
Poprzedni dzień kończymy wizytą we Fiscardo. Powrót w nocy do hotelu przy akompaniamencie burzowych błyskawic nad Kefalonią. 
Itaka, widok z homerowskiej szkoły
Plan na kolejny dzień zakładał wizytę na wyspie Itaka. Aby się na nią dostać należy pojawić się się w granicach godziny 8 w miejscowości Sami, kupić bilety w kasach przewoźnika i po 45 minutach zjechać z promu już na wyspie. Tak też uczyniliśmy. Niemniej, droga z Katelios do Sami w niektórych momentach, po nocnych nawałnicach, z naniesionymi ogromnymi ilościami błota na drogę nie należała do najłatwiejszych. Praktycznie cały odcinek w kanionie pokonaliśmy z duszą na ramieniu. 
Centrum Stavros
Do portowego Sami wjeżdżamy około 8. Na naszych oczach odpływa prom. Ale jak to? Przecież miał odpłynąć o 8.15. Konsternacja. Jedziemy wzdłuż wybrzeża i przed nami wyrasta kolejny prom. Okazuje się że to nasz. Szybka wizyta w biurze armatora. Kupujemy bilety. Wjeżdżamy na prom i odpływamy. 45 minut rejsu. Spokojny. Zostawiamy Kefalonię na kilka godzin. Zjeżdżamy z promu i udajemy się do Stavros. Miasteczko, poniekąd drugie co do wielkości miasto na wyspie. Pierwsze swe kroki kierujemy do sklepu aby kupić sobie coś na śniadanie. Obok znajdujemy North Bakery. Przepyszna kawa, fantastyczne bułki z budyniem i owocami. Espresso w cenie 1,20 euro. Cudowne okoliczności przyrody. 
Odyseusz
Wszystko smakuje wybornie.
Itaka to wyspa Odyseusza ale i miejsce w którym swą szkołę mial Homer. Tam udajemy się na początek. Ruiny bardzo dobrze zachowane wystają spośród oliwkowych drzew. O Homerze poczytajcie sami. W swej odysei napisał że koniem po wyspie nie pojeździmy. Pobliskie wzgórze Pilikata majaczy dumnie nad tą częścią wyspy. Poniekąd tu stał Pałac Odyseusza. My jedziemy dalej. Frikes. Malowniczo położone miasteczko ze śladami po kulach pamiętającymi jeszcze walki partyzantów podczas II wojny światowej. 
po sezonie
Senne. Bez turystów. 
ścieżka edukacyjna

homerowska szkoła

i tu także
Anogi. Tu wjeżdżamy pięknie wijącą się serpentyną. Widok z góry obłędny. Dookoła majaczą jońskie wyspy. I gdzie nie spojrzysz tam witają nas kozy. Wszechobecne. 
koniec sezonu
Powoli kierujemy się do stolicy wyspy czyli Vathy. Jadąc przepięknie położoną drogą z bajecznymi widokami na morze i wyspy zatrzymujemy się jeszcze na chwilę w klasztorze Moni Katharon. Zapalamy świeczki. Robi się trochę nostalgicznie. Jula dokonuje wpisu do księgi gości. 
klasztorne witraże
Opuszczamy tą pustelnię i docieramy do bram Vathy.
Stolica tej pięknej wyspy położona nad cudownie położoną zatoką. Kolorowe domki wzdłuż promenady. A w nich mnóstwo restauracji i knajp. Sklepiki z pamiątkami. Naturalna i urokliwa zatoka wzbudza w nas najwięcej zachwytu. Miasto całkowicie zburzone podczas trzęsienia ziemi w 1953 r. Odbudowane od podstaw w stylu weneckim, z czerwonymi dachówkami, tworzą kolorową mozaikę. 
Vathy

widok na Vathy
W dalszej części naszej wycieczki po zasięgnięciu informacji w punkcie informacyjnym, udajemy się naszym Suzuki do Groty Nimf, w której to rzekomo homerowski władca Itaki ukrył skarby otrzymane od króla Feaków. Grota leży nad Zatoką Molos i okazało się że jest zamknięta dla publiczności. Taka niespodzianka. Ja zwabiony znakami prowadzącymi w góry postanawiam znaleźć rozwiązanie i po kilku minutach fajnego stromego podejścia melduję się u podnóża góry z którego mam fantastyczny widok na cała wyspę, zatokę, Vathy i kilka jeszcze innych wysp wchodzących w skład wysp archipelagu jońskiego. 
zatoka w Vathy
Zjeżdżamy na dół i powoli kierujemy się do przystani promowej. W oczekiwaniu na nasz prom siedząc w ciepły słoneczny dzień, nad brzegami morza, upajamy się lenistwem. Szymek tworzy wędkę. Ja z Julka rzucamy tzw. kaczki. Lekko opóźniony prom dociera na Itakę. Powrót na dachu promowca. Podziwiamy piękno otaczającej nas natury. Wieczorem docieramy do Katelios. Kończymy kolejny udany trip w fantastycznych humorach.
widok z Oros Ainos
Na kolejny dzień zaplanowałem wyjazd wczesnym rankiem na Mount Ainos. Najwyższy szczyt Kefalonii. 1628 m.n.p.m.
Plan zakładał pozostawanie samochodu na dole, na parkingu i wbiegnięcie na szczyt. Znalazłem opis dwóch dróg dojazdowych. Jedna jest poprowadzona od strony wybrzeża. Druga prowadzi na górę od strony lądu. Ja wybieram tą drugą opcję. Dojeżdżam do parkingu na wysokość około 900 m.n.p.m. Tu u bram Parku Narodowego zostawiam auto i dalej już rozpoczynam wspinaczkę biegową na sam szczyt. Do pokonania ponad 700 m przewyższenia. Początek drogi to niestety asfalt, którego nie lubię ale po minięciu kilku serpentyn wbiegam już na naturalne podłoże. I to misie lubią najbardziej. Droga się ciągle wspina. Pokonuję kolejne metry. Biegnie się komfortowe. Tempo przyzwoite. Od momentu gdy widzę przed sobą maszty z antenami które stoją obok szczytu wiem że do końca nie zostało już wiele drogi. Krótkie wypłaszczenie i ostatni odcinek. Wybiegam jak się okazuje z lasu w miejscu gdzie kończy się asfalt i droga jednocześnie. 
Oakley za 6 euro
Tak, tak, na szczyt dosłownie można wjechać. Ostatnie 300-400 metrów i jestem na szczycie. Wybiegam jeszcze w drugim kierunku sprawdzając dokąd mogą prowadzić oznaczenia. Teren opada, wnioskuję że to znaki prowadzące na górę z wariantu pierwszego. Ja wracam na szczyt. Mam go tylko dla siebie. Faktycznie widok trafia mi się w dechę. Wyraźnie widać Zakhyntos. Linię brzegową. Świetne rozpoczęcie dnia. Łyk „enervita” i wracam do samochodu. Niestety tą samą drogą. Melduję się na parkingu. Jeszcze po drodze mija mnie całkiem sporo aut które mozolnie będą się wspinały na szczyt. Rozciągnięty, zrelaksowany w drodze powrotnej zagaduję do baranów. Są ich tu dziesiątki. Wracam do hotelu na śniadanie. To nie koniec atrakcji na ten dzień. 
Drogarati Cave

Stalagmity i stalaktyty
Chcemy wykorzystać posiadanie samochodu maksymalnie i zaraz po obiedzie jedziemy w kierunku Sami.
Pierwsza polecana atrakcja to jaskinia Drogarati. Poniekąd odkryto ją zaraz po ostatnim trzęsieniu Ziemi. Jakie to życie bywa przewrotne. Zniszczenie i kataklizm dał wyspie kolejną atrakcję. Ciekawostką jest fakt że w samej jaskini odbywają się koncerty operowe. Stalaktyty i stalagmity wiszą nad nami tworząc niesamowitą mozaikę.
Melissani Lake

Jaskinia bez sufitu
Sama jaskinia dla nas jak się później okaże zrobi większe wrażenie niż polecana przez wszystkie przewodniki druga jaskinia Melissani, do której udaliśmy się następnie. I chyba mieliśmy szczęście gdyż na miejscu pojawiliśmy się na 10 minut przed zamknięciem. Melissani jest jaskinią którą zwiedza się z poziomu łódki. I może w tym tkwi największa jej zaleta. No i może kolor wody. Turkusowo-niebiesko-zielona. I tyle. Dodam że jest to atrakcja dość droga. Czy warta swej ceny? Szkoda nie zobaczyć ale nie urywa. Wiadomo czego. Słońce mocno daje znać o sobie. Przenosimy się do portu.
Siga Siga
Zostawiamy auto i spacerujemy po promenadzie. Siadamy w jednej z knajpek. Widok bezcenny. Przed nami Itaka i morze. I świetna kawa frappuccino, soki z wyciskanych owoców. Pełna kontemplacja. Udajemy się dokonać ostatnich zakupów pamiątek. Moim łupem padają oryginalne okulary przeciwsłoneczne marki Oakley. Za 6 euro. Oliwa, miód kefaloński. Wracamy do hotelu wieczorem. Przed nami ostatnia kolacja. Szymek bawi się z poznanymi kolegami. My dyskutujemy. Podsumowujemy bardzo udany czas na wyspie. 
last spacer po Ketalios
Świetny hotel z rewelacyjną kuchnią. Pięknie położony. Wyspa górzysta. Pod kątem treningowym strzał w dziesiątkę. Mało ludzi. Nie ma tłumów. I bardzo dobra temperatura. 
Kefalonię polecam z czystym sercem, najlepiej po sezonie. Siga Siga. 

Do usłyszenia.