Kargi Saghamo.
Dobry wieczór w języku gruzińskim.
Ale nim o Gruzji Part I chwila dla mej córki.
Julia. Jutro kończy naście kolejnych lat. 600 szeset lat jej życzę i pomimo teoretycznego chłodnego podejścia mego do przytulania jutro przytulę moją małą córkę i szepnę jej na ucho że ją bardzo kocham.
Celebrejting.
Pewnie za zdjęcia mi się oberwie ale co tam.
|
Jul na połoninie wetlińskiej |
|
Które to urodziny Julka? |
Skoro jesteśmy w temacie urodzin to mój pierwszy raz w Gruzji mógł się spełnić dzięki najbliższym. Żona i dzieci stanęli na wysokości, mega wysokości i ufundowali mi prezent w postaci kilkudniowej wizyty w tym pięknym kraju.
Radość nie miała końca. Jeszcze raz bardzo im za to dziękuję. Zresztą żona poleciała ze mną. Przypadek?
Całą wycieczkę obsługiwało biuro gruzińsko-polskie TAMADA -TOUR, które zresztą gorąco polecam. A sam szefo czyli Krzysiek na miejscu okazał się fantastycznym kompanem i organizatorem. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. I jestem przekonany że połączenie jego charyzmy, tego jak opowiadał o historii tego pięknego kraju plus widoki dały efekt końcowy w postaci takiej że rok później wróciłem tam. Ale o tym w kolejnej części.
Plan wycieczki wyglądał następująco:
Tbilisi, zwiedzanie miasta, Twierdza Narikala, łaźnie siarkowe, Matka Gruzja, starówka, kolacja w jednej z lokalnych knajp i mecz na żywo Polska – Gruzja.
Drugiego dnia kierunek Kahketia, najstarszy region Gruzji, po drodze Signaghi, klasztor żeński w Bodbe i w mym przypadku kąpiel u mniszek, Muzeum Narodowe – mnóstwo prac Niko Pirosmanishvili, to ich Matejko, degustacja wina w ekologicznej winiarni,
Kolejny dzień to dawna stolica Iberii Kaukaskiej – Mtskheta, cerkiew Djvari – tu się działo, katedra Sveti Cchoveli, gruziński Wawel, Suchy Most w Tbilisi.
Next day to Gori – miejsce urodzin Stalina, po drodze najstarsze miasto skalne dodam, Upliscikhe, i zawsze każdego dnia wizyta w knajpach gruzińskich, zawsze innych zawsze z fantastycznym jedzeniem i mega winem.
|
welcome Tbilisi |
Zatem,
po nocnej podróży i zmianie czasu meldujemy się w Tbilisi, z racji bardzo wczesnej pory – 4.50 ichnego czasu, kładziemy się spać by po śniadaniu wyruszyć zwiedzać stolicę.
|
Hotel, nazwy nie pamietam |
Z opowieści i książek Marcina Mellera było wiadomo że winem cza rozpocząć dzień i tak się składało że w najbliższym sąsiedztwie hotelu znajduje się sklep z winem i cóż począć, szybki wybór trafiony zatopiony, ceny win w sklepach śmieszne gdyż za butelkę naprawdę godziwego trunku płacimy w granicach 8-12 zł. Smakuje wyśmienicie.
Start.
|
widok z hotelowego tarasu |
|
dojazd do centrum |
Okazuje się że mieszkamy bardzo blisko centrum, natomiast jadąc w kierunku centrum wszystko dookoła wygląda tak jakbyśmy mieszkali na peryferiach jakieś nory a nie stolicy. Jak się późnej okaże to chleb powszedni. Ma to swój urok. Aha, zapomniałem dodać że byliśmy w Gruzji w terminie listopadowym i było pogodowo naprawdę bardzo dobrze.
Pierwsze miejsce na mapie wycieczki to największa świątynia gruzińska, prawosławny kościół Świętej Trójcy, olbrzymi, kilku kondygnacyjny, 11 ołtarzy w środku, miejsce kultu, tak nawiasem mówiąc to bycie popem w Gruzji to fajna sprawa, ludzie całują po rękach, można mieć na legalu żonę, duży dobry samochód, żyć nie umierać, wówczas przez chwilę poczułem się jak pop.
|
sobór Świętej Trójcy |
|
Abdul schvili schvili czy wnuk |
Ogrom i rozmach, pewnie z naszym Licheniem to nic wielkiego ale środek robi wrażenie.
Ciąg dalszy ma miejsce przy jednym z mostów nad rzeką Kura, z widokiem na twierdzę Narikala, stąd udajemy się w kierunku kolejki która zawiezie nas do twierdzy i do Matki Gruzji.
Widok robi wrażenie. Zobaczcie sami.
|
panorama śródmieścia |
|
Brigde? Nazwa? Nie pamiętam |
|
z wife |
|
w oddali twierdza Narikala |
|
widok z podejścia do Matki Gruzji |
Matka Gruzja – Kartlis Deda, pomnik wielki i nieco komunistyczny, widać go z daleka, niejako od tylnej strony pomniku widać ogród botaniczny, po drodze Twierdza Narikala, VI-VIII w., mury w stanie dość dobrym z możliwością ich penetracji. wysokie dobrze zachowane, w części odrestaurowane mury, w nocy fantastycznie podświetlone, punkt obowiązkowy.
|
elementy oświetlenia Matki Gruzji, wszystko na słowo honoru |
|
widok z murów |
Z twierdzy schodzimy w kierunku do łaźni siarkowych mijając po drodze kilka kościołów innego wyznania. Same łaźnie rozpoznajemy po zapachu. Dosłownie.
|
Łaźnie |
|
Panowie grający w grę przypominającą kości |
Po drodze starówka, czas free, jedzenie, oczywiście pierożki – zwane popularnie chinkali i sałatka ichniejszy przysmak czyli połączanie pomidorów i ogórków polanych sosem z tartych orzechów, posypanych kolendrą, arcydzieło prostoty. Do picia tym razem piwo. Gruzini produkują piwo, na szczęście nie sprzedali się nikomu, niemniej trzeba pamiętać że toasty wznosimy tylko winem, piwem wznoszony toast oznaczy picie za zdrowie Putina, oni go chyba nie lubią.
|
jeden z browarów |
|
odnogi starówki |
Starówka. Odnowiona. Miejsce spotkań bohemy, artystów, urokliwe uliczki, mnóstwo knajp i kafejek, przecudnie. Po drodze kolejna cerkiew, meczet i dochodzimy do miejsca niebywale atrakcyjnego co nazywa się Teatr Gabriadze, alternatywne i offowe spektakle, fantastyczne miejsce.
|
Abdul i jego osioł |
|
wieża teatru Gabriadze |
|
teatr Gabriadze |
Opuszczając starówkę kierujemy się w okolice stadionu. Tam po bardzo sutej kolacji okraszonej fantastycznym winem wchodzimy na stadion na którym mecz swój rozegra polska reprezentacja w piłce noznej w ramach eliminacji do mistrzostw Europy Francja 2016. Wynik wszystkim znany. 4:0 dla Polski. Jest to wydarzenie. Można piłki nie lubić ale na żywo jest na co popatrzeć.
|
bilet zakupiony w PZPN, przepłacony |
|
kibols |
|
wynik z zyczeniami urodzinowymi |
4:0 czyli 40 urodziny. Panowie sprawili mi miłą niespodziankę. Brawo.
Powrót do hotelu i okazja do wychylenia kolejnej butelki wina. Czerwone smakuje wybornie.
Podsumowując pierwszy dzień to piękna pogoda, emocje sportowe, poznajemy tajniki kuchni gruzińskiej, wino i piękno tego urokliwego miasta. O gościnności gruzinów coś tam słyszeliście, potwierdzam są narodem do Polaków mocno otwarci. Na każdym kroku.
Dobranoc.
Do usłyszenia.