Ciao
Buongiorno
Gdzie najlepiej świętować swoje 50-te urodziny? Oczywiście że we Włoszech, najlepiej w zacnym gronie, z mnóstwem niespodzianek i pysznym, włoskim jedzeniem.
Szukając destynacji na ten wyjazd brano pod uwagę przede wszystkim chęć obejrzenia meczu włoskiej Serie A, dodatkowe atrakcje związane z motoryzacją miały być dodatkowym magnesem. W Bolonii co prawda już byłem ale mecz z AC Milan zapowiadał się bardzo interesująco. Nasi znajomi w postaci Ali i Piotrka bardzo chętnie zaakceptowali plan meczowy. Piotrek jako że jest fanem motoryzacji to wizytę w muzeum Ducati w Bolonii i muzeum Ferrari w Modenie przyjął z wielkim entuzjazmem. Zresztą pozostała część ekipa na myśl o Ferrari zareagowała podobnie. I tak oto powstał plan wycieczki który przedstawiał się imponująco. Bolonia, stolica regionu Emilia-Romania, Parma, królestwo Parmigiano Reggiano, Modena i Maranello – motoryzacyjne centrum Italii, no może poza turyńskim Fiatem, lecz klasa samochodów nieco inna – Ferrari, Maserati, Lamborghini. Dodam że w celebracji mych urodzin udział wzięli jeszcze moja moglie i Szymon.
Dość szybko udało się kupić bilety na mecz. Sobotni wieczór na Stadio Renato Dall’Ara z bohaterami w postaci piłkarzy Bolonii w składzie przypuszczalnie z Polakami w składzie, Skorupskim i Urbańskim i piłkarzami AC Milan zapowiadał się wyjątkowo interesująco. Pozostało zakupić bilety na samolot i naturalnie skorzystaliśmy z mocno zaprzyjaźnionych linii lotniczych Rynair, wylot z Wrocławia w dniu moich urodzin. Dodatkowo przed wylotem zakupiliśmy bilety, wejściówki i do muzeum Ducati i muzeum Ferrari w Maranello.
Dodatkowo jeszcze na sobotę zarezerwowałem stolik w polecanej tu i ówdzie restauracji w Bolonii – Trattoria Dal Biassanot przy Via Piella 16a.
I wyruszyliśmy. Piątkowy wieczór w Bolonii powitał nas deszczowo. Z lotniska do apartamentu dojechaliśmy korzystając z UBER. Inne możliwości to pociąg bezpośrednio z terminala do centrum Bolonii, koszt około 10 euro za osobę, autobus lotniskowy oraz autobus miejski lecz tym przypadku musimy na najbliższy przystanek dojść około 1,5 km.
Szybki transfer i na miejscu poszukiwania jakiejś restauracji. Znajdujemy pizzeria niedaleko naszego apartamentu. Poza tym świeże frytki. Zaspakajmy głód i urodziny celebrujemy czerwonym winem.
Dodam że wszystkie prezenty otrzymane w tym dniu są niesamowite. Łza się w oku kręci. Zresztą najważniejsza jest pamięć. Świetnie jest się otaczać wyjątkowymi osobami. Nadmienię że prezent otrzymany od Ali i Piotrka ugina mi nogi w kolanach. O nim napiszę nieco później ale już dziś mogę napisać że życzę każdemu przeżycia takiego doświadczenia.
Wszystkim raz jeszcze gromkie – GRAZIE MILLE.
W sobotni poranek idę na zakupy. Zanim wyjdziemy na zwiedzanie zjemy co nieco, dodatkowo kawa.
Jedziemy do centrum Bolonii. W dzielnicy Porto siadamy na kawę i pyszne brioche. Caffe Masini. Wyjątkowy smak kawy. Lektura sobotniego dziennika. I jedziemy na obrzeża Bolonii do muzeum Ducati.
Odbieramy zaproszenia i wchodzimy do miejsca gdzie powstawała legenda motocyklowej marki Ducati.
Początek wizyty to sklep z pamiątkami. Jako że Piotrek posiada jeden z modeli Ducati to czuje się niejako w obowiązku aby sprawdzić na ile wartościowe są koszulki, kaski, kurtki z emblematem Ducati. Okazuje się że ceny przykładowo kurtek nie są wyimaginowane. Dla prawdziwych entuzjastów miejsce obowiązkowe.
Po kilku minutach wchodzimy na górne piętro muzeum. W progu wita nas Pan z obsługi i informuje że pierwsze cztery modele motocykli można dotykać i robić sobie na nich zdjęcia, pozostała część wystawy tylko do podziwiania. Ja siadam na topowy turystyczny model Ducati odpowiednik GS marki BMW czyli Multistradę. 300 kilowa maszyna wygląda zachwycająco. Jest zdumiewająco potężna i zarazem niewinna. Nie pytam o cenę ale jest wyjątkowa. A później wchodzimy do domu pełnego historii motoryzacji. Od motorowerów, poprzez Ducati Meccanica 125, żółtego wariata Scrambler 450, Ducati Elegant, motor znany z trasy Paris-Dakar. Ikoniczny Monster 900. Czy na końcu dwa motory znane z wyścigów GP. Panigale 2022 i Desmosedici. Na końcu ubiory na wyścigi.
Dodatkowo ekspozycję ubarwiają prototypy i silniki wykorzystywane w przeszłości. Niesamowite miejsce zarezerwowane nie tylko dla pasjonatów motocykli.
Chciałoby się uciec jednym z motocykli ale korzystamy z komunikacji miejskiej gdyż chcemy zobaczyć stadion Bolonii. Pewnie ciekawi Was po co jechać na stadion skoro na 18 zaplanowany jest spektakl na tej arenie. Allora. Przed wylotem jeszcze dostajemy komunikat że ze względu na stan po powodzi w tym regionie (tydzień wcześniej spora część była zalana) mecz stoi pod znakiem zapytania a niestety w sobotnie popołudnie pojawia się informacja ostateczna że mecz zostanie przełożony na termin bliżej nieokreślony (mówi się o wariancie rozegrania meczu w lutym lub kwietniu). No cóż. Z jednej strony przykro ale z drugiej strony jest szansa że będzie okazja do ponownych odwiedzin tego pięknego regionu.
Wracamy w kierunku centrum i tam też już zostajemy. Łapiemy klimat bolońskich uliczek i niesamowitych arkad. Miasto posiada ponad 30 km takich formacji. Coś niesamowitego. I w każdym miejscu niezmiennie zachwycają. Żołądki wołają o pokarm. Tym razem idziemy do okienka gdzie sprzedawane są kanapki z mortadelą. Wykwintne sery i warzywa to polecają te popularne delikatesy. Mowa o Mò Mortadela Lab przy Via de’Monari 1c. Kolejka zadziwia. Pan ochroniarz trzyma pieczę nad porządkiem. Okazuje się przemiłym gościem z Neapolu. Jest kibicem Napoli. Wdajemy się w rozmowę o calcio i przewadze Napoli w całych Włoszech. A później zachwycamy się kanapkami. Nie są dobre, są wyjątkowo dobre i smaczne. Polecam każdemu.
Później młody przymierza spodnie Levi’s i lądujemy na Piazza del Nettuno. To znak że jesteśmy w ścisłym centrum Bolonii.
Poprzednim razem nie widziałem zachwycającej poniekąd biblioteki znajdującej się po prawej stronie od pomnika z Neptunem. Wykorzystujemy to oczywiście i wchodzimy do centrum biblioteki. Budynek w środku zachwyca swym rozmachem i architekturą. Sufit wieńczą piękne freski. Zaraz obok znajduje się Piazza Maggiore. Główny plac miasta gdzie znajduje się bazylika San Petronio. Palazzo del Podesta to piękny budynek stojący na przeciwko bazyliki. Nas interesuje Palazzo d’Accursio i wieża wieńcząca ten wspaniały budynek. W samym centrum pałacu jest Sala del Podesta, ozdobiona pięknymi freskami, obecnie używana jest do oficjalnych ceremonii. Wejście na tą salę jest też niemałym przeżyciem ponieważ wewnątrz pałacu znajdują się szerokie dukty z kostki brukowej. Czyżby kiedyś można było wjechać do górnych sal konno?
Zwieńczeniem pałacu są tarasy widokowe i wieża na którą trzeba kupić bilet. Postanawiam wejść na wieżę ale jedyne wolne miejsce jest za 4 godziny. No cóż, następnym razem wcześniej kupimy bilety. Czytam że ciekawostką Bolonii jest fakt posiadania ulicy o nazwie Lenin. Tak ten Lenin. Jak to możliwe że w takim pięknym mieście jedna z głównych ulic nosi nazwę jednego z największych niegodziwców tego świata. Stąd na Bolonię mówi się „czerwone miasto”.
Podziwiamy frontową cześć bazyliki i po chwili uciekamy na prawdziwe mercato. Mnóstwo knajpek, restauracji, sklepów oferujących tradycyjne artykuły tego regionu. Kolejny krok to dwie wieże czyli Le Due Torri.
Tym razem nie wchodzimy na szczyt jednej z nich z powodu remontu. Mamy więcej czasu aby popodziwiać je z każdej strony. O ich historii pisałem już po ostatniej wizycie w Bolonii. Zainteresowanych tam też odsyłam.
My kierujemy swe kroki do dzielnicy uniwersyteckiej. Znowu arkady. I nie tylko. Trafiamy na Piazza Santo Stefano e Mercanzia. W jego centrum króluje bazylika Św. Stefana. Tym razem wchodzimy do środka. Czy wnętrze zachwyca? Nas chyba nie choć historyków z pewnością tak.
Wracamy do ścisłego centrum. Na 21 mamy rezerwację w restauracji zatem jedziemy na chwilę do apartamentu rozprostować kości.
Wieczór wieńczymy przepyszną kuchnią włoską. Wyjątkowym winem i dodatkami w postaci … małego tortu ze świeczką z okazji mych urodzin.
Przecudowny czas z wyjątkowymi osobami. Życzę każdemu aby mógł otaczać się tak znamienitymi osobami.
Wracając do domu korzystamy z przyjaznej aury i kolejny raz tego dnia jesteśmy na Piazza Maggiore, później Piazza Galvani gdzie podziwiamy bazylikę od tyłu. Miasto tętni życiem. Nocą uliczki tętnią życiem. Każda restauracja czy klub jest pełen gości. Naszą uwagę przykuwa „Le Stanze” food wine e spirit bistrot. Jest ciasno. Odpuszczamy. Następnym razem.
Wracamy do apartamentu i koontynuujemy urodzinowy wieczór. Bolonia jest piękna.
Piękny wieczór kończy się. Niedziela zapowiada się wyjątkowo.
Odsyłam Was jak zawsze do zdjęć.
Ci vediamo a dopo czyli niebawem.
Buona serata.