Ciao
Buongiorno
Obiecałem że niebawem więc jestem. Wracamy do słonecznych, wakacyjnych dni na wybrzeżu Costa Brava i wybieramy się na pierwszą wizytę do stolicy Katalonii – Barcelony.
Naszym przewodnikiem został Paweł, znaleziony na FB. Jeszcze przed wyjazdem ustalamy priorytety czyli nasz musi have i konsultujemy to z Pawłem, wprowadzając do planu wycieczki kilka poprawek. Znajdujemy także parkingi dla 3 samochodów i opuszczamy wybrzeże kierując się do wielkiej Barcelony.
Spotkanie z Pawłem umawiamy na dworcu głównym. Estacion de Sants. Największy dworzec w Katalonii i Hiszpanii. Po drodze z parkingu odwiedzamy fragment dzielnicy Sants. Stare kamienice, wąskie uliczki.
W holu głównym spotykamy się z Pawłem który chwilę się spóźnił ale najważniejsze że dotarł. Szybko rozdaje słuchawki i transpondery, objaśnia instrukcję obsługi, robimy connect i wychodzimy z dworca na podbój Barcelony.
Zaczynamy od Placa d’Espanya, jednego z głównych placów Barcelony, położonego u podnóża wzniesienia Montjuic. Przy placu znajduje się obecnie galeria handlowa która kiedyś pełniła rolę areny do walki z bykami, Arenas de Barcelona, postawiona w 1900 roku. Wieże Weneckie. Fontanna i Narodowe Muzeum Sztuki Katalońskiej.
My kierujemy się na schody prowadzące przed Palau Nacional. Mijamy kompleks fontann Font Magica niestety nieczynnych od kilku sezonów ze względu na bardzo niskie opady w tym regionie. Żar się leje z nieba. Zabieramy ze sobą dwie dziewczyny z Polski które będą nam towarzyszyły w podróży do końca dnia.
Z górnego tarasu pięknie widać Placa d’Espanya. Obchodzimy Palau Nacional i po kilku chwilach jesteśmy przed wejściem głównym na Stadio Olimpico, pamiętający olimpiadę organizowaną przez Katalonię w 1992 roku. Obecnie z tego obiektu korzysta FC Barcelona. Do czasu oddania do użytku nowego Camp Nou, piłkarze legendarnej Blaugrany będą korzsytali z tego mało piłkarskiego obiektu. Widzimy również imponującą halę sportową z której na codzień korzystają koszykarze i piłkarze ręczni Blaugrany. Obiekt nosi nazwę Palau Blaugrana.
Bocznym wejściem wchodzimy na stadion i wszyscy robimy przysłowiowe woooow. Z górnego balkonu widok na stadion jest imponujący. Ponad 60-tysięczny obiekt nadal budzi zachwyt, przynajmniej u mnie.
Odwiedzamy sklep z pamiątkami i wychodzimy z koszulką dla Szymona.
Dalej idziemy w kierunku basenów olimpijskich, Piscines Bernat Picornell. zanim wejdziemy na imponujące trybuny z których poza basenami widać piękną panoramę Barcelony, dowiadujemy się że na zboczach dróg organizowano kiedyś GP Formuły 1. Circuit de Montjuic gościł 4-krotnie uczestników GP, do czasu śmiertelnego wypadku. Mniej więcej w tym miejscu ma miejsce linia górskiej premii podczas corocznej edycji Volta Catalunya a dokładnie del Castell de Montjuic, którą zawodowi kolarze pokonują 4 razy. W tym roku i nie jest to zaskoczenie edycję wygrał Słoweniec Tadej Pogacar. Na przeciwko wejścia na baseny naszym oczom ukazuje się budynek kolejki którą możemy wjechać na sam szczyt wzgórza gdzie znajduje się Castell Montjuic lub też zjechać do stacji metra Parallel. My wchodzimy przed zjazdem odpocząć i popodziwiać panoramę miasta z wysokości trybun kompleksu basenów olimpijskich. Widok robi piorunujące wrażenie.
Zjeżdżamy szynową kolejką do miasta.
Kolejny etap to port w Barcelonie. Zaczynamy od Placa Del Portal De La Pau, skąd niedaleko do Barceloneta, systemu miejskich plaż. Wchodzimy na główną La Rambla, główny deptak miasta. Zakopiańskie Krupówki, Św. Marcin w Poznaniu. Wielka, szeroka aleja pełna turystów. Nie lubimy tłumów. Zaraz po wejściu zmierzamy ku Palau Guell. Kamienica sama w sobie z zewnątrz nie zatrzymuje natychmiast. Dopiero po minięciu fasady budynku, spoglądając ku dachom obserwujemy zjawiskowe, pełne ekspresyjnych form, budynek zaprojektowany przez Gaudiego dla znanego katalońskiego przemysłowca Guella. Środek będziemy mieli okazję zwiedzić dwa dni później.
Ciekawostka, ten pałac z siedmioma innymi projektami Gaudiego wpisane są na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Przechodzimy na drugą stronę Rambli, na plac Reial. Plac Królewski charakteryzuje się min. tym że lampy projektował Gaudi. Wycieczka dostaje kilka minut wolnego.
Polecono zobaczyć nam Mercat St. Josep la Boqueria. Największe targowisko w Barcelonie jest niesamowitą, samą w sobie perełką turystyczną. Stanowi ważny punkt podczas zwiedzania stolicy Katalonii. Dla osób nie lubiących tłumów nie jest to może komfortowe miejsce ale zważywszy na fakt że w jednym miejscu możemy spróbować absolutnie wszystko, począwszy od szynek Jamon, poprzez nabiał, owoce, ryby, słodycze. W bocznych sekcjach targu, dzięki przebudowie targu zyskujemy jeszcze miejsca gdzie możemy wypić świetną kawę. W 2005 roku targ otrzymał prestiżową statuetkę Best Market in The World.
Wszyscy ponownie razem. Wchodzimy do niesamowitej, gotyckiej starówki barcelońskiej i na początek obserwujemy niesamowity mural El Beso czyli pocałunek. Mural stworzony przez Joan Fontcuberta. Poprosił on mieszkańców miasta o przesłanie zdjęć kojarzących się z wolnością. Miniaturki tych zdjęć, ułożył w 80 kolumnach i 50 rzędach, a spec od ceramiki, Antoni Cumella zamienił jej w maleńkie kafelki. Dzieło jest niewiarygodne. Barri Gotic to również a może przede wszystkim, Katedra Św. Eulalii czy znana z powieści Falconesa, Katedra Santa Maria del Mar. Dzielnica żydowska El Call ma tu również swoje miejsce. Jest to też miejsce gdzie najbardziej widać ślady rzymskiego panowania nad miastem.
Obok swe miejsce ma dzielnica Born. Chyba najbardziej awangardowa dzielnica w Barcelonie. Pełna sklepików, labiryntów uliczek, pełni rolę domów dla artystów lecz stanowi również godne polecenia miejsca na kolację czy miejsce na pierwszego drinka. My zajadamy się Creme Catalana. Ciasto podobne do francuskiego brulee, okraszone skarmelizowanym cukrem na zewnątrz. Wersja z pistacją wygrywa.
Intensywność nie spada. Kulminacją ma być jeden z największych turystycznych must have katalońskiej stolicy, a mowa o Sagrada Familia, ale zanim zakończymy wycieczkę to jesteśmy jeszcze w przepięknym miejscu jakim niewątpliwie jest dworzec kolejowy Franca, zdecydowanie najpiękniejszą tego typu budowla w samej Barcelonie, po czym ponownie możemy podziwiać kolejny budynek Gaudiego, Casa Batlló. Ikona Barcelony, odwiedzana przez ponad 1 milion turystów rocznie jest prawdziwym architektonicznym klejnotem. Od lat 90-tych należy do nowych właścicieli, rodziny Bernat.
Niedaleko, po kilku minutach stoimy ponownie przed następnym budynkiem autorstwa mistrza Gaudiego. Casa Milà „La Pedrera”. Obecnie budynek należący do Fundacji Catalunya la Pedrera. A wcześniej? Projektant czyli Gaudi wykonywał ten wielki dom na zlecenie Państwa Milà. Wielokrotnie zmieniał swe wizje, które w pewnym momencie przekroczyły i budżet i wizję autora. Otarło się to nawet o taki nasz inspektoriat budowlany. Jednym słowem Gaudi wykraczał swoją realizacją poza plany. Finalnie właściciel musiał zapłacić karę nałożoną przez Radę Miasta ale realizacja została zakończona bez żadnego uszczerbku. Budynek jest monumentalny.
I tak oto został nam deser w postaci Sagrady. Faktycznie, zgodnie ze słowami naszego świetnego przewodnika Pawła – polecamy mocno, budowla w świetle lamp wyglada zjawiskowo. Poza tym nie ma już tylu turystów. Sam budynek nadal nieskończony, planowane zakończenie ma nastąpić w 2026 roku, jeżeli się tak stanie będzie najwyższym religijnym w Europie. Bazylika, z nadania papieża Benedykta, posiadać ma 18 wież, 12 przypisanych apostołom, 4 kolejnym ewangelistom, jedną dla Maryi i jedną, najwyższą dla samego Jezusa Chrystusa.
I w tym miejscu nastąpiło zakończenie świetnej wycieczki.
Poza emocjami z wizytą na stadionie olimpijskim dla mnie osobiście sektory Barri i El Born stanowią najlepsze miejsce tego długiego dnia.
Kolejne wizyty w Barcelonie niebawem a Was jak zawsze zapraszam na mojego bloga. Podziwiajcie zdjęcia.
Ci vediamo a dopo czyli niebawem.
Buona serata.