Taormina widziana z trybun teatru antycznego |
Buongiorno.
Ciao amici.
Blog nabiera tempa. Żart. Stram się nadrabiać zaległości ale obowiązki zawodowe i trenerskie zabierają tyle czasu że najczęściej zasypiam wieczorem. Inna sprawa że nastąpiło dramatyczne zmęczenie organizmu. Wczoraj próbowałem oddać krew jak co dwa miesiące i zostałem odrzucony gdyż moja hemoglobina jest w fatalnym stanie. Odpoczynek i regeneracja. Wskazane.
marcowy śnieg pod Etną |
Zatem, przystępujemy do nadrabiania kolejnych zaległości. Wracamy na Sycylię. Można by rzec że pierwszy dzień na Sycylii mocno nas nakręcił a kolejny dzień pobytu zapowiadał niezapomniane chwile. Przed nami królowa wyspy, majestatyczna Etna i jak się okazało perełka tego wyjazdu Taormina.
Poranek zastał nas słoneczny. Po śniadaniu wsiedliśmy do samochodów i udaliśmy się w kierunku wulkanu Etna którego tego dnia był już pięknie widoczny z poziomu miasta i via Etnea. To był pierwszy zachwyt. Szczyt wulkanu w pełnym śniegu. My planowaliśmy dojechać do schroniska położonego na wysokości 2000 m.n.p.m. Mowa o Rifugio Sapienza. Sama Etna, czynny stratowulkan ma wysokość 3357 m.n.p.m. ale jej wysokość zmienia się wskutek wybuchów. Wygląda majestatycznie i pięknie. Podjeżdżamy pod schronisko serpentynami. Droga ta znana mi jest z oglądanych etapów giro di Italia lub giro di Sicilia. Gdzieniegdzie widać jeszcze ślady po niedawnym etapie wyścigu wokół Sycylii. Im wyżej tym więcej śniegu. Niedaleko schroniska stajemy wzdłuż drogi i robimy zdjęcia. Widok na zatokę jest obłędny.
znana influeserka pod Etną |
najwyższe chmury nad Etną |
Stawiamy samochody na parkingu i wychodzimy obejrzeć dwa kratery. Ze względu na duże ilości śniegu tylko te dwa miejsca można bezpiecznie obejrzeć. Ale i tak jest bajecznie. Sporo wycieczek szkolnych. Ja w krótkim rękawku co wzbudza sporą sensację, zważywszy że zdecydowana większość młodzieży jest w kurtkach lub grubych swetrach. Spacerujemy, dyskutujemy. Podziwiamy jej majestat. Korci wyjście nieco wyżej ale nie mamy sprzętu. Kończymy pierwszy etap zachwytów nad Etną. Zjeżdżamy serpentynami w dół i kierujemy się na Taorminę. Po drodze szukamy jeszcze sklepu celem nabycia wszelakich trunków. Ale zważywszy że jesteśmy w czasie siesta wielkość sklepów pozamykana. Ale trafiamy za to do pięknie położonego miasteczka nad samym morzem. Mowa o Giardini-Naxos. Delektujemy się spokojem i względną ciszą. Morze Jońskie delikatnie faluje a my wraz z nim powoli falujemy w kierunku Taorminy. Taormina to jedno z najpiękniej położonych miast które widziałem. Usytuowane na stromych zboczach okolicznych gór. Największe perełki miasteczka to świetnie zachowany teatr grecki z niesamowitym widokiem na Etnę i zatokę. Katedra. Plac Katedralny. My swą podróż zaczynamy od parkingu podziemnego gdzie pozostawiamy samochód. Wspinamy się w kierunku centrum. Po drodze odwiedzamy szybki bar w którym zajadamy się pysznymi „arancini”, wielkimi jak pięści ryżowe kulami lub stożkami nadziewanymi mięsem lub warzywami. Panierowane arancini trafiają następnie na głęboki tłuszcz. Są wyborne. Sycące i dość tanie. Są z pewnością bardzo interesującą atrakcją kulinarną wyspy.
Kierujemy się do bram teatru greckiego. Chwila w kolejce, kupujemy bilety i delektujemy się kolejnymi
niesamowitymi widokami.
arancini |
Teatro Antico di Taormina. Początki istnienia teatru datowane są na III p.n.e. Przebudowany w czasach panowania Hadriana lub Trajana. Mógł pomieścić ok. 10 tys. widzów. Dziś w teatrze ma miejsce doroczny festiwal sztuki Taormina Arte. Kilka lat temu na scenie teatru swój występ miał Simply Red. Dziś siedząc na trybunach można się przenieść w tamte czasy i choć na chwilę poczuć magię tego miejsca. Etna w tle i świadomość bliskości morza. Coś niesamowitego. Nad teatrem w tle górują ruiny Castello di Mola.
Teatro Antico |
Pławimy się grzecznie w promieniach słonecznych. W planach mamy wizytę w centralnej ulicy Taorminy. Poza tym będąc w Taorminie dłużej warto zjechać do nabrzeża i dostać się na Isola Bella oraz obejrzeć Błękitną Grotę. My udajemy się w kierunku Porta Catania i corsa Umberto I penetrujemy piękną Taorminę. Naszym łupem padają Cannolo, rurki z chrupiącego, smażonego w głębokim tłuszczu ciasta wypełnione słodką ricottą z różnymi dodatkami. Wariant primo – pistacchio. Palce lizać. Czytałem gdzieś że te rurki smaży się wykorzystując bambus a nie metalowe rurki. Ciasto do bambusa kompletnie nie przywiera. Poza pistacją szef kuchni zaproponował dodatek w postaci czekolady i owoców. Jak mówiłem wcześniej palce lizać. Nieduża ilość turystów sprawiała że zwiedzanie było bardzo przyjemne.
cudo |
Po tej ekstazie wróciliśmy do samochodów i udajemy się w drogę powrotną do Katanii.
Wieczorem ponownie wizyta w restauracji Trattoria del Cavaliere. Nasz krezus czyli Krzyś zamawia prawie wszystko z karty, menu di carne o di pesce. Ja decyduję się na makaron z pistacchio i speck. Wyborne. Ponowne wylizywanie talerza. Wieczorne podsumowanie kolejnego dnia okraszone dobrym czerwonym winem.
centralna część Taorminy |
Porta Catania |
jedna z odnóg Umberto I |
Ostatni dzień pobytu to rekonesans po samej Katanii. Lądujemy w centro storico. Pojawiamy się również na targu rybnym. Absolutnie ciekawa rzecz zobaczyć jak miejscowi w dialekcie sycylijskim sprzedają dobra morza, ryby, krewetki, ośmiornice, langusty, szprotki. Cudo.
w porcie |
zadziwiający targ rybny |
Ostatnim miejscem które odwiedzamy jest Castello Ursino w którym obecnie znajduje się Museo Civico.
Wracając spod zamku trafiamy jeszcze na pewną Włoszkę, właścicielkę ponad 30-letniego, oryginalnego małego Fiata. Chwila rozmowy i udajemy się na lotnisko. Oddajemy samochody i udajemy się do hali odlotów. Wracamy bezpiecznie do kraju. Lądujemy w Katowicach.
jeden z kościołów Catanii |
Castello Ursino |
Późnym wieczorem meldujemy się w domach.
Sycylia okazała się strzałem w 10. Zaskakująca, dzika, trochę inna niż kontynent. Wschodnie wybrzeże można powiedzieć że zobaczyliśmy w całości, zachodnia cześć wyspy z Palermo została na kolejny wyjazd. Podziękowania dla wszystkich uczestników. Grazie.